środa, 23 grudnia 2009

Pokój ludziom na ziemi...

Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”.
I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami:
„Chwała Bogu na wysokościach,
a na ziemi pokój ludziom,
w których ma upodobanie”.
Łk 2, 6-14
..............................................................
Bóg się nam narodził! Słowo Odwieczne stało się ciałem, i zamieszkało między nami. To jest rzeczywistość, real. Znajdziecie - najpierw więc: Szukajcie! A kiedy On nadejdzie Twoim sercem niech rządzi jego POKÓJ. W te Święta niech Bóg będzie z Tobą...
..............................................................

czwartek, 17 grudnia 2009

20 grudzień

4 niedziela adwentu

EWANGELIA Łk 1,39-45
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

Apel ewangeliczny
Na początek Apelu wspólnie się pomódlcie. Następnie odczytajcie fragment Ewangelii, jest dość krótki, warto więc, żeby przynajmniej słowa Elżbiety odczytała każda z harcerek.
A teraz o tym, co możesz wziąć na zbiórkę, żeby lepiej zilustrować treść perykopy ewangelicznej. Oczywiście można Apel przeprowadzić „na sucho”, bez pomocy, bez dynamik, ale pamiętaj, że każdy eksponat, ćwiczenie powoduje, że treści stają się lepiej przyswajalne, oraz po prostu lepiej je pamiętamy. A więc na ten Apel weź ze sobą coś do jedzenia. Ale niech będzie to coś niewielkiego, lecz wydającego intensywny zapach – czekolada odpada, lecz może być pączek, frytki, lub coś w tym stylu. Kiedy Apel się zaczyna, jeszcze przed modlitwą spraw, aby zapach zaczął się ulatniać, niech też dziewczyny zobaczą ten „eksponat” – celem jest wzbudzenie może nie głodu, ale pewnego pragnienia. Niech pachnie.
Po odczytaniu słów tej perykopy zostańcie przez chwilę w ciszy. Kiedy patrzymy na to wydarzenie odwiedzin Maryi u Elżbiety, musimy osadzić je w konkretnym czasie i miejscu. Izrael jest w niewoli Rzymskiej, utracił wolność. Jednocześnie od kilkuset lat prorocy zapowiadają przyjścia Mesjasza – Zbawcy i Jego Królestwa (początkowo rozumianego jako królestwo na ziemi). Ludzie są stęsknieni tej nowej rzeczywistości, bez wojny, głodu, bólu, łez a pełnej pokoju, ładu i dobra. Ludzie wyglądają z tęsknotą tego Nowego Królestwa, są spragnieni. Ciąży też na ludziach piętno grzechu, niemożności wyrwania się z jego niewoli (im więcej ma człowiek czasu na spojrzenie na siebie, w swoje sumienie – tym więcej widzi). Rodzi się w ludziach bardzo konkretne pragnienie, tęsknotą. Teraz możesz wyjąć to coś do jedzenia, za chwilkę podziel między dziewczyny – tęsknota ludzi tamtego czasu może być porównana do odczucia jakie przeżywamy wyczuwając taki intensywny zapach, który budzi w nas głód. Oczywiście im bardziej pusty żołądek, tym doświadczenie tego głodu jest mocniejsze. Pragnienia ludzi żyjących 2000 lat temu to głód, ale głód serca. Doświadczany bardzo intensywne! Głód serca. I teraz w takiej sytuacji znajduje się zarówna Maryja, jak i Elżbieta, są głodne wyzwolenia, są głodne czasu zbawienia. W takiej dyspozycyjności serce jest bardzo czułe na głos Boga, jest otwarte na Jego obecność, możemy powiedzieć, że nastawione jest na największą czułość nasłuchu. Przed Elżbietą staje Maryja, w której łonie jest już Mesjasz. Jeszcze niewidoczny dla oczu, ale przecież serce Elżbiety jest „głodne”, jest pełne tęsknoty, a przez to otwarte na Ducha Świętego. Pełen tego oczekiwania jest także jej syn – Jan Chrzciciel, którego nosi pod swoim sercem (Jan jest starszy od Jezusa, ma 6 miesięcy, Jezus zaledwie kilka dni, tygodni) – Jan wyczuwa wypełnienie obietnicy, jest jego pierwsze spotkanie z Oczekiwanym. Duch Święty znajduje w sercu Elżbiety gotowość, przyjmuje ona Jego natchnienie, jest Mu poddana – wita Maryję słowami, które powtarzamy do dzisiaj w „Zdrowaś Maryjo”.
Nasze serce powinno być „głodne”, starajmy się odnaleźć w nim tęsknotę. Za Mesjaszem, ale także za rzeczywistością, którą przynosi – pokój, miłosierdzie, wyzwolenie, ład. Potrzebujemy tego, potrzebuje tego cały świat, każdy człowiek. Odnalezienie w sobie takiej tęsknoty, takiego głodu daje miejsce w naszym wnętrzu Duchowi Świętemu, a Jego przyjście otwiera nas na gotowość spotkana z Nowonarodzonym Chrystusem. Tęsknota jest okazją do Spotkania. Ten ostatni Apel przed Bożym Narodzeniem możemy zakończyć hasłem: „Bądź głodna!” „Pragnij więcej!” Pan nadchodzi, zróbmy mu miejsce...
Zakończcie spotkanie modlitwą, może jakaś pieśń adwentowa?

CIEKAWOSTKA Mesjasz – po grecku Christos, oznacza tyle co Pomazaniec, Namaszczony, Wybraniec. W czasach Izraela namaszczano ludzi do wyjątkowych funkcji, byli oni napełnieni duchem Bożym do swojej misji, takich „namaszczonych” odnajdujemy w osobach królów, kapłanów i proroków. W czasie gdy Żydzi zostali wysiedleni ze swojej ojczyzny (VIII – VI w. przed Chr.) w osobie Mesjasza widziano także tego, który miał wyzwolić swój naród i przywrócić Królestwo Izraela, miał przynieść pokój i szczęście. Jezus jest najpełniejszym wypełnieniem tych oczekiwań i proroctw dotyczących Mesjasza, zostaje namaszczony Duchem Świętym, daje pokój, sprawiedliwość, przynosi nowe Królestwo Boże, sam stając się jego Królem.

wtorek, 8 grudnia 2009

13 grudzień

3 niedziela adwentu

EWANGELIA Łk 3,10–18
Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: „Cóż mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali Go: „Nauczycielu, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono”. Pytali go też i żołnierze: „A my, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

Apel ewangeliczny
Rozpocznijcie Apel wspólną modlitwą. Przeczytajcie fragment Ewangelii, przez chwilę, w milczeniu niech każda zastanowi się nad słowami, które usłyszała.
Rozważając tą perykopę najczęściej zastanawiamy się nad słowami Jana Chrzciciela, tym razem chciałbym, abyśmy spojrzeli na samego Jana. Na ten Apel przygotuj czystą kartkę A4, naszkicuj na niej postać Jana Chrzciciela, może być sam kontur. Popatrz – do Jana przychodzą różni ludzie, pytają go, jak postępować, co zmienić w swoim życiu. Wszyscy widzą w nim kogoś naprawdę ważnego, a na pewno godnego posłuchu, niektórzy nawet doszukują się w nim kogoś większego od zwykłego proroka (jeśli w ogóle prorok może być kimś „zwykłym”), myślą nawet, że to on jest oczekiwanym Mesjaszem. Słuchają go, przychodzą do niego, otrzymują od niego chrzest w Jordanie (jest to inny chrzest od tego, który czynił Jezus, Apostołowie i który my otrzymujemy). Jest dla nich autorytetem, a przez to, że pokazuje tym ludziom kierunek, możemy spokojnie nazwać go „drogowskazem”. Pokazuje kierunek „na Boga”, pomaga otworzyć serce na Jego przyjście. Na kartce z sylwetką Jana, spróbujcie teraz wypisać cechy św. Jana Chrzciciela, czym się charakteryzował, co było szczególną jego zaletą, jakie jego postępowanie czyni go „drogowskazem”. Kiedy będziecie szukały tych cech, dawaj zawsze szansę najmłodszym – one niech pierwsze podają odpowiedzi. Wypisujcie na kartce, wszystkie określenia, które wymyślicie. Kiedy skończycie, spróbujcie wśród tych cech, wybrać te, która najmocniej uczyniły z Jana „drogowskaz” do Boga, te, które może i was pociągnęły by za człowiekiem, zachęcającym do dobrego życia, do nawrócenia, do zmiany swojego postępowania. Dlaczego akurat te cechy by was pociągnęły za tym człowiekiem?
Św. Jan Chrzciciel, przez swoje przylgnięcie do Boga i bezkompromisowe życie, dla innych stał się oczywistym znakiem i pomocą w oczekiwaniu na Mesjasza. Jego postawa jest jednak także dla nas wzorem, jak my mamy postępować, aby dla innych być „drogowskazem”. To jest szlak dla nas – żyć tak, abyśmy byli dla innych świadkami odkrytego Chrystusa. To co nosimy w sercu, pomaga nam ukazywać także innym kierunek „w górę”. Nie jest to łatwe, wymaga nieustannego wysiłku; aby być takimi świadkami, za którymi ktoś będzie chciał pójść, lub chociaż słuchać musimy rzeczywiście swoim życiem być autentyczni. Pamiętajmy, że pierwszą siłą Jana, było słuchanie Boga, było życie blisko Niego, to dało mu siłę bycia prorokiem – „drogowskazem”. Być blisko Boga, życiem pokazywać szlak.
Postanowienie? Niech każda z was wybierze jedną z cech, które wymieniłyście przy postaci Jana, nie mówcie tego głośno – ale zapiszcie może w notatniku, niech to będzie postanowienie pracy nad sobą w tej dziedzinie na najbliższy tydzień. Powiąż z tą cechą konkretne postanowienie, próbuj każdego dnie je wypełnić.
Pomódlcie się na zakończenie do Chrystusa, o siłę do bycia świadkami Jego miłości.

CIEKAWOSTKA
Słowa Jana Chrzciciela nie dotyczą zmiany dotychczasowego zawodu – nawet celnikom (którzy byli uważani w Izraelu za szczególnych odstępców – współpracowali z okupantami – rzymianami) nie kazał zmienić wykonywanej pracy. Nie! Ale każdemu wskazywał drogę poprawy swojego postępowania, nakazywał uczciwość w życiu, w postępowaniu. Także żołnierzom nie nakazał zaprzestać walki, ale by byli w swoim zawodzie uczciwi, by nie znęcali się nad ludźmi. Zmienić swoje postępowanie, być dobrym – do kierunek, jaki dał Jan ludziom przychodzącym do niego.
Ostanie słowa z tej perykopy „dobra nowina” to greckie eùangelídzō, a oznacza tyle co: „nieść dobrą nowinę, zwiastować dobrą nowinę, nieść radosną wieść”. Jest to nasza Ewangelia, czyli radosna wieść o Jezusie Chrystusie.

wtorek, 1 grudnia 2009

Modlitwa odmówiona przed krucyfiksem

Najwyższy, chwalebny Boże,
rozjaśnij ciemności mego serca,
i daj mi, Panie,
prawdziwą wiarę,
niezachwianą nadzieję
i doskonałą miłość,
zrozumienie i poznanie,
abym wypełniał Twoje
święte i prawdziwe posłannictwo.
Amen.

Modlitwa odmawiana przez św. Franciszka przed krucyfiksem w San Damiano (to z niego przemówił do Franciszka Jezus). Czas powstania tej modlitwy to przełom 1205/1206 roku.

poniedziałek, 30 listopada 2009

6 grudzień

2 niedziela adwentu

EWANGELIA Łk 3,1-6
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.
Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.

Apel ewangeliczny
Zacznijcie od wspólnej modlitwy, może być to np. „Najwyższy, chwalebny Boże”. Przeczytajcie fragment ewangelii na przyszłą niedzielę. Po odczytaniu perykopy, niech każda z dziewczyn przeczyta jeszcze raz po jednym zdaniu, które wydaje się dla niej szczególne w tym fragmencie. Oczywiście zdania mogą być podobne, ale niech każda znajdzie „swoje” zdanie.
Teraz czas na dynamikę, będzie to tor przeszkód. Podziel zastęp na 2-osobowe zespoły. Jedna z dziewczyn będzie miała zawiązane oczy, druga będzie jej przewodniczką. Wyznacz prostą trasę, z początkiem i metą, a po drodze ustaw kilka przeszkód, które trzeba ominąć – tak, żeby trasa przejścia nie była prosta. Mogą to być krzesła, kosz na śmieci, a może inne harcerki. Za każdym przejściem możesz trochę zmienić układ przeszkód. Przewodnik, nie może nic mówić do tej, którą prowadzi, kieruje znakami przekazywanymi dłońmi: położenie 2 dłoni na barkach – idź do przodu, brak kontaktu – stój, jedna dłoń – zakręt. Zróbcie tą dynamikę, niech każda para pokona trasę – oczywiście nie wolno dotknąć przeszkód.
Po dynamice usiądźcie, i jeszcze raz przeczytaj drugi akapit ewangelii. Jan Chrzciciel cytuje tutaj słowa proroka Izajasza. Prorok zapowiada przyjście Mesjasza, zwiastuje Jego nadejście, wraz z Nim ma nadejść Boże zbawienie. Jednak to nadejście Pana wiąże się z konkretnymi warunkami, które muszą być spełnione. Wezwanie „prostujcie ścieżki” – oraz inne, bardzo obrazowe zachęty proroka, nie dotyczą oczywiście żadnych prac ziemnych i budowlanych. Nie chodzi o niwelowanie wzgórz i gór czy prostowanie naszych szos. Ta droga ma być przygotowana w naszych sercach! Tutaj Mesjasz ma zastać przygotowaną dla siebie „trasę” nadejścia. Nasze serca potrzebuję takiego przygotowania, aby to co w nich „pokrętne” i „nierówne” zostało wyprostowane i wyrównane. Te obrazy dotykają naszych słabości, wad, grzechów. To są nasze pokątne łażenie w złe decyzje, w krzywdę, w łamanie i ignorowanie przykazań. Chrystus, aby przynieść zbawienie potrzebuje do naszego serca drogi prostej i równej. Ta praca nad drogą jest niczym innym jak walką o dobro i walką ze złem. To odrzucenie grzechu, a przyjęcie prostoty „dziesięciu słów” (dekalog) i przykazania miłości. „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” – możemy to ująć w jednym słowie – „Nawracajcie się!”, albo „Przemieniajcie się na lepsze”.

Czas Adwentu jest bardzo dobrym momentem na równanie tej drogi. Może macie już jakieś postanowienia adwentowe, może zostało to przegapione? Zaproponuj każdej z dziewczyn, żeby na najbliższy tydzień podjęła jakieś dobre postanowienie, rezygnacja ze słodyczy, codzienne „Ojcze nasz” w intencji kapłanów (rok kapłański!), pomoc w domu (ale coś konkretnego!), walka z jakąś wadą; zapiszcie to w notatnikach.
Pomódlcie się na koniec Apelu.


CIEKAWOSTKA Prorok Izajasz żył w latach 765 – 701 p.n.e. Jego imię oznacza „Jahwe jest zbawieniem”. Jest największym prorokiem mesjańskim – czyli przepowiadającym nadejście Mesjasza. Mesjasz będzie potomkiem Dawida, poczętym i narodzonym z „panny”, będzie nazwany Emanuelem („Bóg z nami”), spocznie na Nim Duch Jahwe. On będzie rządził sprawiedliwie, jego panowanie obejmie wszystkie narody. W proroctwach Izajasza są też przepowiednie o „cierpiącym słudze Jahwe” (zwłaszcza zobacz pieśń czwartą - Iz 52,13-53,12). Te wszystkie proroctwa, osiem wieków później spełniły się w osobie Jezusa Chrystusa...

Adwent

Pierwszym okresem liturgicznym w kalendarzu Kościoła, który zaczęliśmy w ubiegłą niedzielę, jest Adwent. I teraz trochę o nim. Zaczyna się w niedzielę po uroczystości Chrystusa Króla, czyli między 28 listopada a 3 grudnia (w tym roku był to 29 listopad, w 2010 będzie to 28 listopad). Trwa od 23 do 28 dni, wśród nich są 4 niedziele. Adwent kończy się wigilią Boże Narodzenia, może się ona niekiedy zbiegać z 4 niedzielę Adwentu. Pierwsza niedziela Adwentu to także początek roku liturgicznego.
Samo słowo Adwent pochodzi od słowa łacińskiego „adventus”, oznacza ono „przyjście”. W starożytności słowo to wyrażało oficjalny przyjazd cezara, natomiast dla nas – chrześcijan, to czas przyjścia Chrystusa, a dokładniej czas przygotowania na to spotkanie. Czas Adwentu jest więc czasem przygotowania, czasem oczekiwania na Jezusa, nie jest tylko czasem pokuty, ale radosnym i pobożnym wyglądaniem nadchodzącego Pana. Opuszczenie w liturgii niedzielnej hymnu Gloria (Chwała na wysokości Bogu) nie jest wyrazem pokuty, tak jak w Wielkim Poście, ale znakiem oczekiwania, aby ten hymn został wyśpiewany przez aniołów w noc narodzenia Chrystusa.
Ten czas oczekiwania ma swoje trzy znaczenia:
1. Wspominamy oczekiwanie na pierwsze, historyczne przyjście Chrystusa. Razem z ludźmi Starego Testamentu wyczekujemy Mesjasza. Słuchając proroków, wśród nich Jana Chrzciciela, słuchając obietnicy z pierwszych kart Biblii tzw. protoewangelii („potomstwo... zmiażdży ci głowę” Rdz 3,15), oraz czekając z Maryją chcemy doświadczyć czasu przyjścia Zbawcy.
2. Przygotowujemy się do liturgicznego świętowania Bożego Narodzenia. Przez Wcielenie Chrystus przyszedł do nas, teraz my, przez przeżycie świąt Jego narodzin chcemy wyjść Jemu naprzeciw.
3. Przyjście Chrystusa, to także przyjście po raz drugi – na końcu czasów. Przyjdzie po raz drugi, i ostatni, by zakrólować nad całym światem, by zaprowadzić Królestwo Boże. Czekamy na Jezusa, który przemieni nasze serca, nasze życie, przeniesie nas do swego Ojca.

Czas Adwentu, te 4 tygodnie, dzieli się na dwie części. Pierwsza, do 16 grudnia, przypomina nam o paruzji, czytane są teksty biblijne, które zapowiadają powtórne przyjście Zbawiciela na końcu świata, przygotowują nas na spotkanie z Chrystusem Sędzią. Drugi okres, od 17 do 24 grudnia to przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia, wchodzimy w świętowanie narodzin Jezusa w Betlejem.
W przeżywaniu Adwentu pomaga nam Msza święta roratnia (Roraty). Znana w Polsce od XII wieku, jest wspomnieniem „tak” które wypowiedziała Maryja. Ta Msza święta właśnie Matce Jezusa poświęcona, ukazuje nam Ją jako gwiazdę zaranną i jutrzenkę, która poprzedziła przyjście na świat prawdziwej światłości – Jej Syna Jezusa. Symbolem tego światła Maryi jest świeca, którą zapalamy w kościele, nazywana roratką. Często w naszych kościołach pojawia się też wieniec adwentowy. Ten zwyczaj przyszedł do nas z Niemiec ponad 160 lat temu. Cztery świece, umieszczone na zielonym wieńcu zapalamy w kolejne niedziele adwentu. Odmierzają nam czas oczekiwania, i przypominają o konieczności czuwania.
Kolorem używanym w liturgii w czasie Adwentu jest fiolet, oznacza on nawrócenie, czas czuwania. W połowie Adwentu, w 3 niedzielę Adwentu używamy koloru... różowego!!! Ta niedziela nazywa się „Gaudete” – pochodzi od słów św. Pawła: „Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się! Pan jest blisko” (Flp 4, 4n). Po łacinie zawołanie to zaczyna się słowami: „Gaudete in Domino”. A kolor różowy to znak radości z przyjścia Chrystusa i daru odkupienia.

Słownik
protoewangelia – tak nazwany został fragment Rdz 3,15, który jest zapowiedzią przyjścia Jezusa jako Zbawiciela. Ta obietnica pojawia się tuż po grzechu naszych rodziców, jest Dobrą Nowiną, pierwszą Ewangelią.
paruzja – z greckiego - παρουσία, znaczy dosłownie tyle co: obecność, przyjście, pojawienie się. Tym słowem opisujemy drugie, ostateczne przyjście Chrystusa na końcu czasów. Będzie to powrót Chrystusa w chwale pod koniec dziejów, jako triumfatora nad złem, wskrzesiciela umarłych i sędziego świata.

wtorek, 24 listopada 2009

Co zrobisz gdy zobaczysz Jezusa?

Co zrobisz, gdy zobaczysz Jezusa D A e
Co zrobisz, gdy nie będzie istniał czas
Co zrobiłeś ze swoim życiem
Wiedz to, co zrobiłem z nim ja:

Złożyłem je na krzyżu z Jezusem
Złożyłem je na krzyżu Jego miłości
Większej miłości nie miał żaden człowiek
Niż On, umierając oddał życie za nas. (Tylko On, tylko On)

29 listopad

1 niedziela adwentu

EWANGELIA Łk 21,25-28.34-36

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym.

Apel ewangeliczny

Apel rozpocznijcie od wspólnej modlitwy. Następnie odczytajcie fragment Ewangelii. Krótko mówiąc, ta perykopa opisuje nadejście końca świata. Jezus ukazuje nam znaki, jakie będą towarzyszyć temu wydarzeniu, jednocześnie daje „receptę” jak być gotowym. Opowiedzcie sobie, jakie emocje towarzyszą wam, gdy słyszycie o mającym przyjść końcu świata, możesz w tym momencie wykorzystać Ciekawostki – patrz niżej. Co się rodzi w waszych sercach, jakie wrażenia – leku? strachu? niepewność? a może coś innego?
Najczęściej serce ludzkie, słysząc o jakimś końcu, naturalnie zaczyna się bać. Lęk przed bólem, przed utratą czegoś lub kogoś cennego, niepewność „jak to będzie”. Lęk jest najpowszechniejszy. I rzeczywiście możemy się bać rzeczy których nie znamy, wydarzeń na które nie jesteśmy przygotowani. Koniec świata wydaje się taką historią właśnie być: niezapowiedziany, totalne zaskoczenie, a jednocześnie te kataklizmy, nawałnice, wydarzenia zagrażające ziemi. Jest się czego rzeczywiście bać! Jednak, gdy uważniej wsłuchamy się w słowa Jezusa, nie znajdziemy tam jakiegoś straszenia, jakiegoś czarnego pesymizmu. „Ratuj się kto może!” Nie. Jezusowe słowa niosą przede wszystkim nadzieję, a powinny rodzić także tęsknotę. Naprawdę?!
Uważnie przeczytajcie jeszcze raz tą perykopę ewangeliczną. „Wtedy ujrzą Syna Człowieczego... Nabierzcie duch i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.” Koniec świata to nadejście Pana, to spotkanie z Nim, to okazja aby Go ujrzeć. To spotkanie z Nim jest ostatecznym wyrwaniem z tego świata, ze związanym z nim cierpień, grzechów, ciemności, chorób... „Zbliża się wasze odkupienie” – czyli będziecie z tego wyrwani, uniesieni ku Bogu! Czyż to nie jest nadzieja! Kiedy jest nam źle, kiedy cierpimy, czujemy pustkę czy samotność możemy „wypatrywać” Jezusa, bo On obiecał, że przyjdzie i nas odkupi z tego co nas niszczy. Odkupi – odbierze temu światu ku rzeczywistości lepszej, niebieskiej!
Mamy też w słowach Jezusa receptę jak być gotowym. Czujne mam być przede wszystkim serce. Można w ten nasz organ (nie chodzi oczywiście o fizyczne serce) ładować różne śmieci: przywiązanie do rzeczy złych, grzechy, egoizm, zaspokajanie własnych pożądań, zachcianek...można to mnożyć w nieskończoność. Serce załadowane takimi „prezentami” jest ociężałe, jest tak naprawdę puste. Jak trudno się modlić, pamiętać o Bogu, kiedy myślimy tylko o sobie, o własnych przyjemnościach! Nasze serca mają być czyste, a przez to czujne. Napełniać je mamy modlitwą, czyli „wyglądaniem” czy Chrystus już nie nadchodzi. A jest tuż, tuż, blisko...
Na zakończenie apelu proponuję wam naukę nowej piosenki, znajdziesz ją we wpisie powyżej.


Obżarstwo dotyczy także serca!!!
CIEKAWOSTKA
Rzekome daty nastania końca świata:
31 grudnia 999 - ze względu na powszechnie uznawany millenaryzm uważano, że koniec świata nastąpi 31 grudnia w roku 999. Gdy nie nastąpił, lud w Rzymie zaczął świętować, co zapoczątkowało tradycję zabaw sylwestrowych, nazwanych tak od imienia wówczas panującego papieża Sylwestra II. Przepowiednia końca świata na ten rok nie była jednak oficjalnym nauczaniem Kościoła.
31 grudnia 1999 - według Kasjopejan miał pojawić się kosmiczny krzyż z zaćmieniem Słońca. Wiele osób obawiało się ogólnoświatowego chaosu na skutek błędu roku 2000 obecnego w starszym oprogramowaniu komputerów, który miał rzekomo doprowadzić do awarii większości komputerów na świecie i spowodować awarię komunikacji, systemów bankowych, elektrowni atomowych itp.
21 grudnia 2012 - ostatni dzień podany w kalendarzu Majów. Według niektórych interpretacji, m.in. Patricka Geryla, właśnie wtedy ma nastąpić koniec świata.
2060 - rok w którym według Isaaca Newtona ma nastąpić koniec świata.
16 marca 2880 - zderzenie Ziemi z planetoidą (29075) 1950 DA. Prawdopodobieństwo zdarzenia wynosi 0,33%.
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Koniec_świata

poniedziałek, 23 listopada 2009

Rok liturgiczny

Chrystus przez swoje wcielenie dał ludzkości początek nowych czasów. Kulminacją tych wydarzeń jest Pascha, wydarzenia śmierci i zmartwychwstania naszego Pana. Dzisiaj przez celebrację tych wydarzeń nie tylko wspominamy to, co się wydarzyło 2000 lat temu, ale przez modlitwę z Chrystusem w Duchu Świętym aktualnie przeżywamy Paschę. Z tych wydarzeń bierze początek świętowanie każdego wydarzenia w życiu chrześcijanina. Cały rok osadzony jest wokół wydarzeń Wielkiej Nocy. Kościół, chcąc przeżywać swoją historię z Panem, osadził cały rok wokół tajemnic życia Chrystusa, z centrum w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Tak więc każdy dzień, każde święto prowadzi nas ku Chrystusowi Zmartwychwstałemu. Początek roku liturgicznego to czas Adwentu, czas Oczekiwania na przyjście Pana, przyjście zarówno w sensie Wcielenia, ale też i paruzji. Po Adwencie świętujemy Boże Narodzenie i okres świętowania tych wydarzeń. Drugim, najważniejszym czasem w roku liturgicznym jest okres, który rozpoczyna się Wielkim Postem, znajdując szczyt wydarzeń w Świętym Triduum Paschalnym. Te dni są centrum całego okresu liturgicznego, jest dla niego początkiem i wypełnieniem. Po Triduum przedłużamy świętowanie w Okresie Wielkanocnym, zakończony Zesłaniem Ducha Świętego. Czas pomiędzy tymi okresami wypełniony jest czasem wzrostu, nazwany jest Okresem Zwykłym. Początek roku liturgicznego nie pokrywa się z rokiem kalendarzowym, ale wyprzedza go o czas Adewentu i Bożego Narodzenia. W tym roku początek roku liturgicznego, czyli 1 niedziela Adwentu, wypada 19 listopada.
Słownik:
Pascha – z hebrajskiego Pesach, oznacza „przejście”, było to święto żydowskie na cześć wyzwolenia Narodu Wybranego z Egiptu, a zwłaszcza ofiary z baranka. Tym słowem nazywamy święta upamiętniające śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, te dni są naszym „przejściem” od śmierci do życia, od grzechu do łaski, z ciemności do światła.
Celebrowanie - oznacza wykonywanie czegoś uroczyście, podniośle i z powagą, dotyczy wyjątkowego przeżywania liturgii.
PS. ten wpis inauguruje nowy dział "Liturgika". Chcę w nim sukcesywnie przybliżać wam najważniejsze rzeczy związane z naszym świętowaniem liturgicznym.

czwartek, 19 listopada 2009

22 listopad

34 niedziela zwykła
Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata

EWANGELIA J 18,33b-37
Piłat powiedział do Jezusa: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?”.
Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?”.
Piłat odparł: „Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?”.
Odpowiedział Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd”.
Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś Królem?”.
Odpowiedział Jezus: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”.

Apel ewangeliczny
Na ten apel zaopatrz się w owalną kartkę z bloku, na jednej stronie napisz KRÓL na drugiej JEZUS. Przygotuj też małe karteczki dla dziewczyn, po 4 dla każdej. Oczywiście długopisy każda powinna mieć ze sobą.
Zacznijcie od modlitwy. Następnie rozdaj karteczki, połóż tą owalną z KRÓLem na wierzchu. Każda z dziewczyn, niech napisze 4 cechy, jakimi powinien charakteryzować się król (chodzi oczywiście o władcę), nie mów, czy mają to być cechy negatywne, czy pozytywne, po prostu z czym to pojęcie, ta osoba się kojarzy. Po skończeniu pisania, układacie swoje cechy wokół KRÓLa, tworząc jakby słońce, promienie składają się z takich samych lub podobnych cech, jeśli jakaś cecha się powtórzy, to ten promień będzie dłuższy. Oczywiście przy tych cechach warto je sobie wyjaśnić, dlaczego akurat to napisałam?
Tak scharakteryzowałyście króla ziemskiego, władcę jaki funkcjonuje w naszych wyobrażeniach. Obchodząc Uroczystość Chrystusa Króla z konieczności musimy zmierzyć się z tymi schematami. Obróć kartkę na słowo JEZUS. Czy On jest takim królem? Jakie są cechy dobrego Króla Jezusa? Usuńcie, te które kłócą się z obrazem dobrego króla, to jest bardzo ważne – Jezus jest innym królem. Z jednej strony ma władzę, jako Bóg panuje nad całym stworzeniem, służą Mu chóry anielskie, Jego władza jest rzeczywista – naprawdę panuje, tutaj na przykład można przytoczyć Jego uzdrowienia, wskrzeszenia, rozmnożenie chleba, uciszenie burzy. To jest władza jakiej nie ma żadnej król na ziemi! A z drugiej strony ten Król jest całkiem inny. Jest pokorny, nie narzuca siłą swojej woli, nie chce poddaństwa, niewolników, którzy ze strachu będą bili Mu pokłony. Nie! On czeka na miłość! Może nawet więcej – On prosi o miłość. Jego królowania rozgrywa się tylko dzięki tej jednej sile, dzięki miłości. Tej miłości Jego do nas, posuniętej aż do Krzyża, i tej miłości naszej do Niego. To jest prawdziwy Król. Dobry władca.
Takim Królem jest Jezus. Jednocześnie całkiem odmienne od tych ziemskich jest Jego królestwo. To królestwo „nie z tego świata” jest po prostu inne. Królestwo Boże, królestwo miłości i pokoju.
Jaka jest przepustka do tego królestwa? „Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”. Słuchanie Jezusa, życie w Jego prawdzie. A więc codzienność przeżywana razem z Nim otwiera nam bramy królestwa. Codzienność, w której Jezus jest Królem.

CIEKAWOSTKA: Nauka o królestwie Bożym zajmuje jedno z centralnych miejsc nauczania Jezusa. To królestwo realizuje się na dwóch płaszczyznach.
1. Rzeczywistość już obecna lub bardzo bliska (np.: Łk 17,20-21).
2. Rzeczywistość eschatologiczną, która dopiero nadejdzie w przyszłości, w czasach ostatecznych, po końcu świata.

Na zdjęciu: Chrystus Pantokrator (Wszechwładca, Pan wszystkiego) ze świątyni Hagia Sofia w Stambule, dawnym Konstantynopolu.

15 listopad

33 niedziela zwykła

EWANGELIA Mk 13,24-32
W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.

Niestety, z różnych przyczyn nie wyrobiłem się z napisaniem i umieszczeniem tego komentarza. Przepraszam. Muszę opracować lepszą metodę systematycznej pracy z tym blogiem.

wtorek, 3 listopada 2009

8 listopad

32 niedziela zwykła

EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 12,38-44
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 12,41-44

I nauczając dalej mówił: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok.

Początek krótszej perykopy.
Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.
Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.

Na zdjęciu: srebrny denar Augusta z 19 r.p.n.e.

Apel ewangeliczny
Na początek poprowadź modlitwę. Odczytajcie Ewangelię o ubogiej wdowie. Słowa Jezusa z ostatniego akapitu możesz powtórzyć jeszcze raz: „Zaprawdę, powiadam wam...”
Teraz w swoich notatnikach przeprowadźcie mały rachunek sumienia – niech każda z was opisze wczorajszy dzień. Godzina po godzinie co robiłyście. Jak najdokładniej, nawet z minutami!!! Taki „plan zajęć” z wczoraj.
No i teraz pytanie: jak wygląda twój „wdowi grosz”, który dajesz Panu. Ile czasu poświęciłaś dla Niego. Czy w ogóle pamiętałaś o wpisaniu czegoś takiego jak „pacierz”, „modlitwa” do tego grafiku? Niewiele tego może być... niewiele.
Kiedy patrzymy na wydarzenie dzisiejszej ewangelii, znowu musimy spojrzeć trochę głębiej na to co czyni Jezus. Nie chodzi o sam fakt składania ofiary do skarbony świątynnej. Nie chodzi też na pewno o to, żeby teraz wszystkie swoje pieniądze wrzucić do skarbonki, czy raczej „na tacę”. Chyba nie tak możemy zinterpretować słowa Jezusa. Czym więc będzie ten nasz jeden grosz? To może być twoje zaufanie Bogu, z jakim idziesz przez życie, jakie nosisz w swoim sercu. Nie musi być wielkie, ważne byś oddawała Mu wszystko. To może być twoja wiara... to wreszcie może być przyszłość, życie, czas, modlitwa... To wszystko co tylko możesz Bogu ofiarować, a co jest jakąś wartością, nawet jeśli wydaje się, że niewielką, to jednak On na to czeka. Tym najprostszym gestem wyrażenia tego oddawania Bogu, jest właśnie codzienny czas, który Mu poświęcasz. Nie potrzebne są wielkie słowa, deklaracje, Jezusowi wystarcza ten „jeden grosz”, tych kilka minut, kiedy może zmęczona, rozproszona, wątpiąca, ale jednak w wierności dasz Mu w tym momencie wszystko co masz.
Na zakończenie apelu zaproś dziewczyny do tego, żeby w milczeniu powiedziały Jezusowi o tym „jednym groszu”, co mogą Mu oddać. Następnie odmówcie akt strzelisty:
Ufam Tobie, boś Ty wierny,
wszechmocny i miłosierny.
Dasz mi grzechów odpuszczenie,
łaskę i wieczne zbawienie. Amen.


CIEKAWOSTKA:
System monetarny epoki rzymskiej w Palestynie, wyglądał w czasach Jezusa tak:
Aureus (za panowania cesarza Augusta) – 25 denarów
Denar – wynagrodzenie za 1 dzień pracy fizycznej – równowartość greckiej drachmy
Sestercja -1/4 denara
As – 1/16 denara
Wdowa oddała „kodrantes” – ćwierć asa – czyli 1/64 denara. A to jest już naprawdę niewiele!

poniedziałek, 2 listopada 2009

Gdyby Go nie było...

W kontekście dzisiejszych dni: Wszystkich Świętych, Dzień zaduszny, zastanawiałem się, jak by to było, gdyby nie było Boga. Jaką wartość miałoby życie człowieka, gdyby po śmierci nie było by nic??? To musi być straszne, żyć ze świadomością, że po śmierci nie ma nic, że celem tych kilkudziesięciu lat pracy, bycia z ludźmi, spotkań, radości i smutków jest... nic?! Czarny ekran... To jest dla mnie niewyobrażalne, że moje życie miałoby nie mieć żadnego "później", i tak bezsensownie biec ku śmierci. A życia tych, którzy leżą na cmentarzach - tylko tyle? Kawałek kamienia, kilkanaście lat pamięci, i nic więcej? Kiedy patrzę w niebo, to od razu rodzi mi się myśl, że musi być coś więcej, musi być jakaś nadzieja na to, że nie jestem bezsensownym zlepkiem komórek, które się rozpadną, i nie będzie nic. Nie! Podnoszę oczy w górę i widzę niebo! Ale nie tylko to materialne, nie, widzę nadzieję - moje życie pobiegnie dalej, tam gdzie czeka na mnie On. Jest nadzieja, jest sens, jest przyszłość! Wystarczy spojrzeć w niebo.

wtorek, 27 października 2009

1 listopad

31 niedziela zwykła
Uroczystość Wszystkich Świętych


EWANGELIA Mt 5,1-12a
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.

Apel ewangeliczny
Rozpocznij apel od wspólnej modlitwy. Następnie odczytajcie fragment Ewangelii na najbliższą niedzielę. Możecie ten tekst przeczytać w następujący sposób – najpierw niech jedna z was przeczyta całość, następnie czytajcie po kolei, każda z was po jednym zdaniu.
Dynamika dotycząca tego tekstu będzie następująca: każda, zaczynając od najmłodszej, mimiką swojej twarzy przedstawi wyraz twarzy człowieka wierzącego i niewierzącego. Jakie mamy wyobrażenie o stanie takich ludzi, jak sobie wyobrażamy ich emocje wyrażające się w twarzy. Oczywiście będzie to pewne uproszczenie i przejaskrawienie. Niech każda dziewczyna pokaże taki wyraz twarzy, pozostałe niech odgadną, a następnie krótko omówcie emocje wyrażone mimiką, dlaczego możemy je przyporządkować do osoby wierzącej lub niewierzącej (gniew – osoba, żyjąca bez Boga nie przebacza, pokój – np. pewność nieba, zaufanie Bogu, strach – człowiek, który nie ma oparcia w kimś pewnym; pomysłów będziecie miały na pewno dużo). Zwłaszcza ważne jest ukazanie twarzy wyrażającej szczęście. Jeśli żadna z dziewczyn na to nie wpadnie, zrób to sama – szczęście z życia w pokoju, z Bożej opieki.
A teraz przechodzimy do lekcji ewangelicznej. Jezus daje swoim uczniom receptę na życie. Na życie w wierze. Nie będziemy wchodzili w konkretne błogosławieństwa, ale powiemy sobie o tej drodze w ogólności. Podstawą jest to, że nie można oderwać tych wskazań Jezusowych od ich punktu wyjścia i punktu oparcia. Tracą one całkowity sens gdy zapomnimy o Bogu. Każde z błogosławieństw jest oparte na Bogu, bez Niego tracą sens i znaczenie. Aby odkryć prawdziwy sens bycia błogosławionym, czyli szczęśliwym trzeba najpierw odkryć Boga. I nie tylko odkryć fakt Jego istnienia, ale przede wszystkim prawdę o Jego obecności w naszym życiu, prawdę o Opatrzności Bożej – o Jego opiece, o tym, że w każdym czasie Bóg jest blisko nas. Jest obecny w radosnych momentach naszego życia, ale także trudnych, w smutku, cierpieniu, w ciemnościach, które nas otaczają. Jest przy nas zawsze! To jest fundament. Człowiek, który w swoim sercu mocno przylgnie do tej prawdy, przeżywa swoje życie, jakby w świetle, jest przemienione: ze smutku w radość, z niepokoju w pokój, z nienawiści w miłosierdzie. Człowiek, w którego życiu obecny jest Bóg, człowiek, który tą obecność przeżywa staję się szczęśliwy. Niekoniecznie w danym momencie życia wszystko się udaje, powodzi. Nie zawsze na jego twarzy pojawia się uśmiech, ale w każdym momencie życia, w głębi serca jest ta mocna pewność opieki Bożej, jest szczęście wynikające z Jego bliskości. Ludzie, przeżywający ten rodzaj szczęści, w języku Pisma Świętego określanie są greckim słowem „makarios", po polsku przetłumaczonym na „błogosławieni”. Szczęśliwi całym swoim sercem, szczęśliwi w przeżywaniu komunii z Bogiem, szczęśliwi, bo to On czuwa nad ich życiem. Możemy krótko podsumować te Chrystusowe błogosławieństwa: jeśli chcesz być błogosławiona-szczęśliwa, dbaj o Boga w swoim sercu. Na Nim buduj swoje życie, a pomimo trudności i braków w życiu będziesz szczęśliwa!!! Takim ludziom można tylko pozazdrościć!
Warto abyście teraz sobie spróbowały przypomnieć, co to znaczy „mieć Boga w sercu”, co to znaczy ufać Jego Opatrzności? Jak to się przejawia w naszym codziennym życiu? Na początku przez tych kilka, kilkanaście minut, które poświęcasz na modlitwę, na spotkanie z Nim. Bardzo ważna jest świadomość, że ten czas, nie jest tylko spełnianiem jakiegoś obowiązku, odmawianiem formułek, ale bez względu na to, co czujesz – On cię słucha, Jezus jest przy tobie, twoje słowa są dla Niego ważne! Ten czas modlitwy, szczerej i prawdziwej, a jednocześnie wiernej, decyduje o szczęściu w twoim życiu. Zachęć dziewczyny z twojego zastępu do pewnej praktyki modlitwy – obok pacierza, który odmawiają każdego dnia (jeśli mają z tym problem, niech to będzie przynajmniej „Ojcze nasz” rano i wieczorem!), niech w kilku zdaniach opowiedzą Bogu o swoich potrzebach (zwłaszcza w porannej modlitwie) oraz o tym co się wydarzyło w ciągu dnia (w wieczornej). Najlepiej tych kilka zdań wypowiedzieć na głos, tak jakby Jezus stał obok ciebie (On stoi!). Na początku może jest głupio, ale... warto! Kilka zdań, kilka minut, a za to bycie szczęśliwą! Warto.
Pomódlcie się na zakończenie apelu. „Panie Jezu, chcemy aby nasze życie było pełne szczęścia. Chcemy być uśmiechnięte, chcemy abyś opiekował się każdą z nas. Pomóż we wszystkich momentach naszego życia, bądź przy nas. Amen.” Tak, lub we własnych słowach zakończcie ten apel.

(Jeśli chcesz więcej dowiedzieć się o poszczególnych błogosławieństwach, zachęcam do przeczytania książki Brata Efraima „Droga do szczęścia. Osiem Błogosławieństw”, W Drodze, Poznań 2002. Bardzo dobra pozycja.)

CIEKAWOSTKA: Według „Konkordancji Starego i Nowego Testamentu do Biblii Tysiąclecia” Warszawa 2004, słowo „szczęście” pojawia się w Biblii 74 razy, „szczęśliwy” 108 razy, „szczęścić się” 7 razy, „szczęśliwie” 12 razy i 1 raz „szczęśliwość”. Przykłady:
...a czciciele Twoi niechaj się radują szczęściem! 2Krn 6,41
I dopóki nie grzeszyli wobec swego Boga, szczęście im sprzyjało. Jdt 5,17
Pan sam obdarzy szczęściem a nasza ziemia wyda swój owoc. PS 85,13
Szczęśliwy mąż, który się boi Pana. PS 112,1Więcej szczęścia jest w dawaniu... Dz 20,35



poniedziałek, 19 października 2009

Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!

Rabbuni, zlituj się. G D
Rabbuni, przejrzeć chcę. G D
Ja słyszę, że przechodzisz. a e
Rabbuni, uzdrów mnie, a pójdę Twą drogą! G D H7

Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! e C a e D
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! a e G D (H7)

Patrz zrywam z siebie płaszcz,
Odkrywam rany.
Ty, Panie, wszystko wiesz,
Jezu, ulituj się, Rabbuni, abym przejrzał!



http://zwierzak777.wrzuta.pl/audio/89b5RmGjeEF/jezusie_synu_dawida

Pieśń Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej
sł. i muz. Marcin Gajda (por. Mk 10, 46-52)

25 październik

30 niedziela zwykła

EWANGELIA Mk 10,46-52
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!
Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!
Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.
On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

Apel ewangeliczny
Na początku, oczywiście: „Panie, otwórz nasze serca...”, pomódlcie się wspólnie. Odczytaj fragment Ewangelii o Bartymeuszu. Przez chwilę pozostańcie w ciszy, poproś dziewczyny, aby wyobraziły sobie (możecie zamknąć oczy) tę scenę, jak ona wyglądała. Kilkadziesiąt sekund, może minutka.
Teraz, mając przed oczyma te obrazy, a jednocześnie trzymając w ręku otwarte Pismo Święte, opiszcie kolejne czynności Bartymeusza. Co robił? Jak najwięcej czasowników na oznaczenie jego czynności. Pozwól dziewczynom się wypowiedzieć. Jakie kroki uczynił niewidomy na drodze do odzyskania wzroku. W trakcie, lub jako podsumowania ukaż dziewczynom symbolikę tej sceny. Ewangelia nie jest tylko zwykłym sprawozdaniem historycznym. Oprócz tej warstwy zewnętrznej jest także głęboka symbolika każdego czynu lub słowa Jezusa. Podobnie jest tutaj – wydarzenie historyczne + aktualizacja w naszej historii.
Podpowiedź:
- Siedział: Człowiek niewidomy, który traci światło w swoim życiu, nie jest w stanie już nim kierować. Błądzi po omacku, a żeby się nie poobijać siada w jednym miejscu. Brak wzroku to nasz grzech, nasze odwracanie się od Chrystusa – Światłości. To ciemność połączona z brakiem nadziei. Często poddanie się.
- Usłyszał: Pomimo ciemności, jednak ma pragnienia. Nie poddał się tak do końca, jest jakieś malutkie światełko nadziei w głębi jego serca. W naszych ciemnościach jest nadzieja na przemianę, na wyrwanie z tej ciemności, z grzechu. Słuchaj!
- Zaczął wołać: Krzyk w ciemno. Dosłownie, on krzyczał w ciemność. Nie widział Jezusa, nie wiedział z której strony nadchodzi, nie potrafił Go rozpoznać w tłumie. Pozostał mu tylko krzyk. Nie rozpaczy, ale wołanie o pomoc. Ciężko ci w życiu: krzycz do Chrystusa. Ulituj się nade mną!
- Jeszcze głośniej wołał: „Dobrzy ludzie” chcieli go uciszyć. Nie przeszkadzaj nam, ucisz się. A on jeszcze głośniej: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Kiedy ktoś (ludzie, którym nie chce się wierzyć), lub coś (lenistwo, zwątpienie) chce cię uciszyć, ty krzycz jeszcze głośniej! Nie chce ci się modlić? Ale chcesz przemiany swojego życia, swojego serca, masz pragnienia? Krzycz!
- Został przywołany do Jezusa: Są też ludzie, którzy na Chrystusa wskazują, którzy pomagają się z Nim spotkać. Apostołowie, świadkowie. To ci, których spotykasz każdego dnia, a którzy nie boją się wierzyć. Otaczaj się takimi ludźmi, oni pomogą ci w drodze do Chrystusa. Bartymeuszu idzie za głosem tych ludzi, korzysta z ich pomocy.
- Zrzucił płaszcz: Symbol przywiązania do grzechu, do ciemności, do wygody życia bez Boga (bo jest wygodnie bez Niego!). Odrzucił go, zostawił. Porzuć przywiązanie do ciemności. To nic innego jak „postanowienie poprawy”. Szczerze!
- Zerwał się: To nie było powolne powstawanie. On się ZERWAŁ! Pragnienia w jego sercu były już napięte do granic możliwości. Chcę widzieć! Czy chcesz w swoim życiu wolności? Czy chcesz żyć w świetle? „ A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.” Mt 11,12 Chrystus cię woła, a ty się wleczesz...
- Przyszedł do Jezusa: Jeszcze jest niewidomy! A jednak czyni krok w stronę Mistrza. To wymaga odwagi, ale jeszcze bardziej zawierzenia. Mógł się wywrócić, mogli go ludzie odepchnąć, Jezus mógł się zniecierpliwić i pójść dalej, ale Bartymeuszu zawierzył: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” Masz odwagę uczynić taki krok w Jego stronę? Z odwagą klęknąć do szczerej modlitwy, klęknąć przy konfesjonale i szczerze wyznać swoje grzechy, oddać je miłosierdziu Bożemu?
- Przemówił do Jezusa: Pragnienie swojego serca wyraził także ustami. „Abym przejrzał”. Jest szczery aż do bólu, prosi o to, czego najbardziej potrzebuje. Kiedy wołasz do Jezusa, proś konkretnie: o przebaczenie, o nadzieję, o sens w życiu, o zgodę w domu, o miłość do rodziców... Konkret.
- Przejrzał: Koniec drogi Bartymeuszu. Jezus go uzdrawia. Mógł to uczynić bez konieczności „fatygowania” niewidomego przez tyle kroków. Mógł przecież po prostu podejść i uzdrowić go, a Jezus czekał! Cud, jaki może dokonać się w twoim życiu, jest zawsze współpracą z łaską Boga, jest zawsze w dialogu. Jezus czyni cud. Odzyskanie wzroku jest symbolem widzenia sercem, symbolem wyzwolenia z grzechu, z ciemności. Ujrzeniem Boga, Jego łaski i miłosierdzia. Jest zobaczeniem Jezusa. Ale to nie koniec!
- Szedł za Nim: To jest właściwe znaczeni każdego cudu, jakie czyni Jezus. Pójść za Nim. Każdego dnia, kiedy się chce i kiedy się nie chce. W zwykłym, szarym życiu, przez słowa prostej, codziennej modlitwy. Przez wybory jakie podejmujesz. „Szedł za Nim”.
Kiedy opowiecie sobie tą scenę, a duże się w niej dzieje, spróbujcie ją przedstawić. Jedna z was niech będzie Bartymeuszem, osoby, które odciągają od Pana, osoby, które podprowadzają, Jezus. Może w formie pantomimy? Niech słowami będą gesty, ale takie aby „niewidoma” mogła „zobaczyć”.
Na zakończenie, zachęcam do nauczenia się, i modlitwy przez śpiew piosenką „Jezusie, Synu Dawida”.

CIEKAWOSTKA: Nieprzypadkowo scena uzdrowienia dokonuje się w bramie Jerycha. Jerycho – uważane za najniżej położone miasto – 270 metrów poniżej poziomu morza! W XIII wieku p.n.e. zdobyte przez Jozuego i Naród Wybrany (Joz 6,26) przy pomocy słynnych „Trąb Jerychońskich”. Być w Jerychu, to być „na dnie”. Trzeba „wyjść” z Jerycha, żeby usłyszeć wezwanie Chrystusa!!!
A na zdjęciu sławny ks. Bogdan, odgrywający Bartymeusza. Jadwiga/Dżungla 2009.

piątek, 16 października 2009

Opóźnienie...


Mieszkanie w górach ma swoje uroki ale też i wady. W tym tygodniu na dwa dni zostałem pozbawiony prądu, a na dużo więcej dni internetu, spadło dość sporo śniegu, dwa drzewa zniszczyły ogrodzenie naszego Domu, zima w Beskidzie Żywieckim... Dlatego z opóźnieniem pojawił się wpis poniżej z apelem ewangelicznym. Przepraszam.

poniedziałek, 12 października 2009

18 październik

29 niedziela zwykła

EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,42-45
Jezus przywoławszy Dwunastu, powiedział do nich:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,35-45
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”.
On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie”.
Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.
Gdy dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Apel ewangeliczny

Apel zacznijcie od wspólnej modlitwy. Następnie, niech każda z dziewczyn przeczyta fragment Ewangelii w wersji krótszej. Jako zastępowa możesz ostatnia przeczytać wersję dłuższą.
Wygodnie sobie siądźcie, niech każda (zaczynając od najmłodszej) powie o jakimś zawodzie, który kojarzy się ze służeniem ludziom. Zawód, praca, który możemy określić jako służenie drugiemu człowiekowi, jako spełnianie pewnego rodzaju powołania. Porozmawiajcie o tym, czy tak jest rzeczywiście, czy te zawody służą.
Kiedy mówimy o służeniu drugiemu człowiekowi, o byciu najmniejszym (czy aż niewolnikiem) to myślimy o człowieczku cichym, wycofanym, słabym, zgadzającym się na wszystko. Taki człowieczek raczej nie będzie dynamiczny, nie stanie do wyścigu o pierwsze miejsce, nie będzie najlepiej się uczył (nawet o tym nie powinien marzyć!). On jest tylko od służenia. Ten sposób myślenia nie zgadza się z patrzeniem biblijnym. Pomimo tego, że Jezus wzywa do służby, do bycia aż niewolnikiem to nie ma w tej postawie miejsca na bylejakość, na mierność. Ale zapytajmy się najpierw o motyw służby. Dlaczego mam służyć? Co powinno nami w tej służbie kierować. Syn Człowieczy – Jezus, nie służy nam z przymusu, nie został w żaden sposób do tej służby zmuszony, jednocześnie nie jest to Jego „praca zarobkowa” – przecież Bóg ma wszystko, co więc Go motywuje do służby? Odpowiedź mieliśmy w ewangelii sprzed tygodnia. „Jednego ci brakuje” – abyś to co czynisz, czynił z miłości. Tak samo Chrystus, służąc nam, robi to wyłącznie z miłości. Czy kochającą matkę trzeba zmuszać do opieki nad swoimi dziećmi? Czy dzieci, które darzą swoich rodziców czy dziadków miłością będą oczekiwać za pomoc, czyli służenie im, wynagrodzenia? Nie, z miłości to czynimy! A więc jeśli ta służba, o której mówi Jezus, polega na dawaniu siebie w miłości, to chcemy to czynić najlepiej jak potrafimy. Nie tak do połowy, trochę, czasami, ale z obfitości serca. Kocham więc służę, kocham więc chcę to zrobić jak najlepiej. A więc z jednej strony, musimy w swoim życiu być jak najlepsi, dosłownie pierwsi! W nauce, w swoich zajęciach, obowiązkach, w kształtowaniu swojego charakteru. Ale wykorzystywać to nie tylko dla siebie, dla nagrody, dla własnej chwały, dla poklasku, czy tylko dla wynagrodzenia, nie! Powinna motywować nas do tego miłość. Najpierw do Boga, a następnie do ludzi. Mamy być „profesjonalnymi” służącymi, dającymi najlepiej jak potrafimy swoje talenty, swoje dary innym. Takie działanie, gdzie na pierwszym planie jest miłość może nas tylko ubogacić, uświęcić, zbliżyć do Boga i człowieka. A więc służmy sobie nawzajem w miłości!
„Panie Jezu, który zechciałeś zstąpić z nieba, zamieszkać pośród nas i służyć nam z miłością, naucz nas naśladować Ciebie. Naucz nas, jak odnaleźć miłość do pełnienia naszych codziennych obowiązków, jak w siostrach i braciach widzieć Twoją twarz, i służyć. Służyć Bogu, Kościołowi, mojej Ojczyźnie i Europie chrześcijańskiej, nieść w każdej potrzebie pomoc bliźnim. Amen.”

Ciekawostka: Słowo Minister, ale też i Ministrant pochodzi od łacińskiego minister – sługa, pomocnik, czasownik ministrare - służyć. Ministrant służy Bogu i ludziom, Minister ma być sługą ludzi.

poniedziałek, 5 października 2009

11 październik

28 niedziela zwykła

EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,17-30
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,17-27

Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.
On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego.
Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego .
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić?
Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.
Koniec krótszej perykopy.

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.
Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.

Apel ewangeliczny
W trakcie apelu odegrasz 3 postaci. Weź proste elementy ubrania/charakteryzacji dla osób: babcia (chustka na głowę, laska – dobrze gra tę rolę parasol), pijak (butelka, potargaj swoje ubranie), bizneswomen (wymyśl coś :-). Przygotuj dla każdej dziewczyny z zastępu po 9 małych karteczek, 3 żółte okręgi – średnica 10 cm wystarcza, długopisy jakby któraś nie wzięła, pisak. Oczywiście potrzebujesz też świecę i Pismo Święte. Uff, plecak będziesz miała cięższy niż do szkoły, ale od czego masz zastęp? Możesz szybko podzielić „role” do odegrania.

Zacznijcie Apel od modlitwy. Następnie odczytajcie Ewangelię, wystarczy wersja krótsza.

Po lekturze, rozdaj dziewczynom karteczki, zadanie będzie proste – przez kilkanaście sekund zagrasz po kolei każdą z wyżej wymienionych postaci (ale zachęcam do twórczości własnej, możesz zagrać inną rolę, w której będziesz czuła się lepiej). Pokaż przez ten czas zachowanie tej osoby, bardzo prosto, krótko. Dziewczyny, obserwując cię, na karteczkach, niech wypiszą po 3 cechy charakterystyczne każde postaci (zmęczona, przybita, wesoła, smutna, zła...), to co się skojarzy z tą postacią. Po tym pisaniu, wracasz do swojej normalnej roli – zastępowej. Po kolei układasz żółte koła, i tworzycie jakby 3 słońca, najpierw babcia – dziewczyny układają swoje „promyki” mówiąc o każdej spostrzeżonej „właściwości” osoby, którą grałaś. Za każdym razem układajcie te promyki w innej kolejności, te na końcu mają najczęściej już najmniej do powiedzenia. Przy pierwszym słoneczku jako pierwsza niech będzie najbardziej aktywna druhna z twojego zastępu, przy ostatnim zrób już odwrotnie.

Postaci są opisane, scharakteryzowane. Popatrz – będą się pojawiały cechy zewnętrzne tych osób (taki jest plan), albo te, które możemy najszybciej spostrzec. Patrzymy po tym co na zewnątrz, co jakby jest na twarzy człowieka. Podobnie patrzył i chciał by na niego patrzono, człowiek z dzisiejszej Ewangelii. W Ewangelii opisywanej przez św. Mateusza, jest nazwany młodzieńcem. A więc ten młodzieniec w swoim życiu przestrzega przykazań, żyje bardzo przyzwoicie, dzisiaj byśmy powiedzieli, że to taki porządny chłopczyk (może Zawiszak?). Nie pije, nie pali, dobrze się uczy, po szkole zawsze wraca do domu. Po prostu porządny. Patrząc po tym co na zewnątrz, tak możemy go ocenić. Jednak kiedy spotyka Jezusa, ten patrzy na niego z miłością. Nie jest to zwykłe spojrzenie, takie jakim oceniały cię dziewczyny na początku apelu. Kiedy Jezus patrzy z miłością, zagląda do serca, nie interesuje Go ubranie, czystość butów, nawet to czy zachowujesz przykazania, czy nie, Jezus patrzy na to, co w sercu. I okazuje się, że u młodzieńca z Ewangelii brakuje w sercu tego jednego. Niby niewielka rzecz – wszystko co robił, nie czynił tego dla Boga, tylko dla siebie. Dla dobrego samopoczucia, z przyzwyczajenia, bo mu rodzice kazali. Jezus spojrzał w jego serce, i w Jego oczach było pytanie: Czy robisz to z miłości do Mnie??? Młodzieniec odszedł zasmucony, okazało się, że nie potrafił odpowiedzieć miłością na to pytające spojrzenie Jezusa. Podobnie Jezus patrzy w nasze serca, tak patrzy w twoje serce. Czy ty mnie kochasz? Czy to co robisz, czynisz dla Mnie??? Narysujcie teraz na tych żółtych słoneczkach serduszka ze swoimi imionami. Niech to będzie odpowiedź na to pytanie Jezusa. To słoneczko to każda z was, z różnymi cechami zewnętrznymi, z grzechami, słabościami, zaletami, cnotami, ale dla Jezusa najważniejsza będzie ta odpowiedź na pytanie: Czy ty mnie kochasz?
Rysujcie te serca, i piszcie swoje imiona w ciszy, niech to będzie modlitwa. Modlitwa, w trakcie której każda odpowie w sercu na pytanie Pana. Na koniec, jeśli znacie tę piosenkę, możecie zaśpiewać „Sercem kocham Jezusa”. Fajny kawałek, i pasuje na zakończenie tego Apelu.

Kiedy Jezus patrzy z miłością w głąb twojego serca, co zobaczy...?

Ciekawostka:
Wyobraź sobie wielbłąda i ucho igły. Nie przeciśnie się! Niemożliwe! I o to chodziło Jezusowi. Niektórzy myślą, że ta hiperbola dotyczy ciasnej i niskiej bramy w murach Jerozolimy, przez którą z wielkim trudem przedostawały się objuczone towarem wielbłądy – jednak ta brama najprawdopodobniej nie istniała jeszcze w czasach Jezusa. Według innych biblistów, w pierwotnym tekście było użyte słowo greckie kamilos – oznaczające sznur, linę, ale mylnie je zapisano jako kamelos, czyli wielbłąd. Podobna wymowa. Przepchnąć linę przez ucho igielne to taka sama niemożliwość jak przejście przez to samo ucho naszego wielbłąda. W każdej jednak interpretacji chodzi o to samo - bez miłości człowiek nie wciśnie się do Królestwa Bożego, jeśli zachowuje przykazanie z powodu innego niż miłość do Jezusa, TO TAK SIĘ NIE UDA!

5 październik. Św. Faustyna Kowalska (1905-1938)

5 października, o godz. 22.45, po długich cierpieniach, w 1938, w celi krakowsiego klasztoru w Łagiewnikach s. Faustyna zakończyła swoje życie. Jeśli grzeszysz i w swojej słabości pytasz się, czy Bóg ci przebaczy, przeczytaj co Jezus powiedział Faustynie 6 czerwca 1937 roku.
"Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do do ufności w przepaść miłosierdzia mojego. Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim. Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej..."
Dzienniczek 1146

czwartek, 1 października 2009

1 październik. Św. Teresa z Lisieux (1873-1897)

Wspomnienie liturgiczne Tereski wypada dzisiaj, 1 października. Nie będę pisał o jej historii, przytoczę tylko jej przepis na małą drogę:

... od zawsze pragnęłam być świętą. Niestety, kiedy porównywałam się ze świętymi, to stwierdzałam nieustannie, że między nimi a mną istnieje ta sam różnica, co między górą, której szczyt ginie w niebiosach, a zabłąkanym ziarnkiem pisaku, deptanym stopami przechodniów. Nie zniechęcałam się jednak i powiedziałam sobie tak: „Dobry Bóg nie wzbudzałby pragnień, które nie mogą się spełnić, a zatem, pomimo że jestem tak mała, mogę pragnąć świętości. Co prawda, wzrastać – to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę więc znosić siebie taką, jaką jestem, z wszystkimi swoimi wadami. Chcę jednak szukać sposobu, by dotrzeć do nieba małą drogą, prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową. A żyjemy w dobie wynalazków; obecnie, żeby wyjść na piętra, nie trzeba już używać schodów, u ludzi bogatych zastępuje je świetnie winda. Chciałabym więc znaleźć taką windę, która uniosłaby mnie aż do Jezusa, jestem bowiem zbyt mała, aby piąć się do góry po stromych schodach doskonałości.” Poszukiwałam więc w świętych księgach czegoś, co wskazałoby mi tę upragniona windę i tak wpadłam na te słowa Mądrości Odwiecznej: Maluczki niech przejdzie do mnie. Podeszłam więc odgadując, że znalazłam to, czego szukałam, i chcą wiedzieć, o mój Boże!, co zrobisz dla maluczkiego, który odpowie na Twoje wezwanie, szukałam dalej, i oto, co znalazłam: „Jak matka tuli własne dziecko, tak i ja was tulił będę i będę pieścił was na kolanach” (Iz 66,13.12). Ach, nigdy nie spotkałam słów bardzie serdecznych, bardziej śpiewnych, które tak by mnie ucieszyły. Windą, która mnie wzniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, Jezu. A w tym celu nie potrzebuję wcale wzrastać, przeciwnie, trzeba bym pozostała małą i stawała się coraz mniejszą. Boże mój! Przerosłeś moje oczekiwania! A ja chcę śpiewać Twoje miłosierdzie!

Rękopisy autobiograficzne (Dzieje duszy), św. Teresa z Lisieux, Rękopis C, s.221-223

poniedziałek, 28 września 2009

4 październik

27 niedziela zwykła

EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,2-16
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,2-12

Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.
Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?”
Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”.
Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg «stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”.
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”.
Koniec krótszej perykopy.

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”.
I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Apel ewangeliczny


Z „eksponatów” dodatkowo weź ze sobą młotek. W miejscu gdzie odbędzie się apel powinny znajdować się łatwo dostępne twarde, przenośne elementy. Najlepsze są kamienie. Jeśli zbiórka odbywa się w pomieszczeniu, przynieś kilka kamieni, umieść je gdzieś na półkach, w rogach sali.


Po modlitwie i odczytaniu fragmentu Ewangelii, daj dziewczynom zadanie: w ciągu 35 sekund muszą znaleźć i trzymać w ręku najtwardszy przedmiot jaki znajdą. W tym czasie przygotowujesz młotek. Gdy wszystkie już będą miały te twarde elementy spróbujcie „dostać się do środka”...
Nawet jeśli się uda rozbić jakiś kamień (pamiętaj o BHP) to w środku i tak będzie... kamień.

W przeczytanej ewangelii, centrum wypowiedzi Jezusa nie jest problem małżeństwa, niewierności, przykazania. W centrum staje powód zaistniałej sytuacji. Ten powód został określony słowem SKLEROKARDIA – zatwardziałe serce (kardia = po grecku serce, kardiolog, kardynalne, kardynał...), dosłownie to słowo oznacza uschnięcie serca, stwardnienie serca, szorstkość serca, nieczułość, zatwardziałość, upór (Wielki Słownik Polsko-Grecki, s. 557). Dziwna choroba serca, prawda? Serce, które wysycha, serce, które się staje jak kamień – twarde i nieczułe, a nawet szorstkie. (W tym momencie możecie podotykać kamienie, które rozbijałyście – o takie serce chodzi Jezusowi). Człowiek, którego serce staje się twarde, zatwardziałe, potrzebuje nieustannego ustalania przykazań, przypominania reguł postępowania. Taki człowiek potrzebuje bardzo wyraźnych drogowskazów, raczej znaków nakazu i zakazu. Jest skłonny do „kombinowania”, będzie zmieniał Boże nakazy, łamał je, naginał. A więc mamy już nakreślony „problem”. Może warto, abyście w tym momencie zrobiły sobie rachunek sumienia: co jest moim SKLEROKARDIA, w czym zatwardzam swoje serce. Niech każda zastanowi się nad swoją wadą główną, co mnie najbardziej oddala od Boga, co jest moim największym problemem?
Rozwiązanie: Jezus stawia przed uczniami dziecko – do takich należy Królestwo niebieskie. A więc rozwiązaniem problemu jest serce dziecka! Dziecko ma swoje wady, ma fochy, marudzi, płacze, ale jednocześnie te wszystkie „wady główne” szybko mu przechodzą! Dziecko nie obraża się na całe życie, nie odwraca się z obrażoną miną – nie, wytrzyma godzinę, może kilka i szybko to zatwardzenie serca mu przechodzi. A więc sposobem na chorobę serca jest jego przemiana. Przemiana, gdy ty z całych sił nad nią pracujesz (walka ze swoją wadą główną, ze swoimi grzechami) i ufasz w Bożą pomoc, przez modlitwę wystawiając swoje serce na działanie Bożej miłości. I o to się wspólnie pomódlcie.


(Do notatników możecie zapisać swoją wadę, jaki kamień masz w sercu, oraz krótkie wezwanie o pomoc Jezusa w pokonaniu tego problemu. Niech to zostanie w zeszytach, oraz w modlitwie. Modlitwa: zastępowa poddaje intencje, dziewczyny odpowiadają, można też dodać jakieś własne intencje)


Panie Jezu, nie dopuść abyśmy zatwardziły nasze serca. Ciebie prosimy...
Duchu Święty, przemieniaj kamienie naszych serc swoją miłością. Ciebie prosimy...
Jezu, naucz nas kochać, wskaż drogę ku dobru.
Pokaż, co zatwardza nasze serca, pokaż nam nasze grzechy.
Dobry Ojcze, przez swoje miłosierdzie uczyń nas swoimi dziećmi.

Ciekawostka: zatwardziałe serce - słowo SKLEROKARDIA występuje w Nowym Testamencie tylko 3 razy! Mt 19,8; Mk 10,5 i Mk 16,14.




4 październik. Św. Franciszek z Asyżu (1182-1226)

4 października obchodzimy liturgiczne wspomnienie św. Franciszka z Asyżu. Może warto przypomnieć historię jego życia:
Urodził się w rodzinie bogatego kupca, Piotra Bernardone, i ochrzczono go imieniem Jan, ale ojciec nazywał go Franciszkiem (Francesco). Żywy, inteligentny, wesoły, szczery i wielkoduszny stał się nie koronowanym królem młodzieży w miasteczku. Wziął udział w wojnie z Perugią, ale dostał się do niewoli i spędził tam rok, co przypłacił chorobą. Wybrał się potem na inną wyprawę do Apulii, ale głos Boży wezwał go do refleksji nad motywacjami. Zawrócił do Asyżu i zaczął żyć modlitwą, pokutą, posługiwaniem chorym. W 1206 roku głos Boży usłyszany w kościele św. Damiana sprawił, że Franciszek podjął życie pustelnicze, naprawiając w okolicy zniszczone świątynie. Ostry konflikt z ojcem doprowadził do sądu przed biskupem. Mając 24 lata Franciszek pod opieką biskupa zaczął samodzielną drogę duchową, starając się rozpoznać powierzony sobie charyzmat. Spędzał wiele czasu na liturgii, naprawiał kościoły i służył trędowatym. Starał się żyć ściśle według Ewangelii. Gdy dołączyli się pierwsi towarzysze, wszyscy (12 braci) wyruszyli w 1209 roku do Rzymu, aby otrzymać zatwierdzenie od papieża dla swego "Braterstwa Pokutników z Asyżu". Po powrocie zamieszkali w Rivotorto, a potem przy kościele Maryi Królowej Aniołów (Porcjunkuli). W 1212 r. dołączyła do braci Klara i zamieszkała w klasztorze wybudowanym przez braci przy kościele św. Damiana (San Damiano). W niedługim czasie powstała wspólnota sióstr zwanych "Ubogimi Paniami" lub damianitkami.
W 1215 r. Franciszek udał się na Sobór Laterański, gdzie zawarł przyjaźń ze św. Dominikiem. W tym czasie zorganizował z grupą świeckich pierwsze wspólnoty zwane "trzecim Zakonem" lub Franciszkańskim Zakonem Świeckich. Bracia na kapitule Zakonu w 1217 r. postanowili wyjść poza teren Włoch, aby głosić pokutę; wyruszyli do Francji, Anglii, Niemiec, Węgier, Maroka i Ziemi Świętej. Franciszek także udał się do Ziemi Świętej i dotarł do sułtana Melek-el-Kamel, z którym rozmawiał na temat wiary chrześcijańskiej. Powrócił jednak do Włoch, gdyż zaczął chorować. W Palestynie zaraził się chorobą oczu i malarią. Rozwój Zakonu braci wymagał nadania silniejszych struktur i dlatego Franciszek poprosił o towarzyszenie Zakonowi tzw. "Kardynała protektora", sam jednak musiał zrzec się przewodzenia braciom ze względu na rozwój choroby. Na kapitule "rogozianej" wybrany został na ministra generalnego brat Eliasz, i został przyjęty tekst Reguły tzw. "niezatwierdzonej". Franciszek zaś jako zwykły brat pielgrzymował po Włoszech głosząc pokutę. W 1223 r. z pomocą braci Franciszek napisał tekst Reguły, który został przedstawiony papieżowi Honoriuszowi III i zatwierdzony przez niego jako Reguła Zakonu Braci Mniejszych. W tym też czasie w Greccio podczas świąt Narodzenia Pańskiego Franciszek zorganizował pierwszą "szopkę Betlejemską", aby pomóc ludziom wyobrazić sobie uniżenie się Chrystusa.
W roku 1224 (ok. 14-17 września) Franciszek w towarzystwie brata Leona udał się na górę La Verna (Alwernia), aby spędzić trochę czasu w odosobnieniu. Tam doznał wizji serafina, i otrzymał "stygmaty" na wzór ran Jezusa Ukrzyżowanego. To przeżycie wyraził w napisanej zranioną dłonią modlitwie "Uwielbienie Boga Najwyższego", a także w błogosławieństwie dla brata Leona dreczonego pokusami. Mimo wyczerpania chorobą udał się na kolejne głoszenie pokuty, podczas gdy brat Eliasz szukał pomocy w ulżeniu jego chorobom. Święty przebywał też przez jakiś czas pod opieką Klary przy klasztorze San Damiano. Tam ułożył pieśń "Pochwała stworzeń" ("Pieśń brata Słońce"). Wysłany do Sieny, aby poddać się leczeniu chorych oczu, podyktował swój duchowy testament dla braci, polecał też wszystkim cześć dla Najświętszego Sakramentu. W 1226 roku został przewieziony do Asyżu, ale chciał, aby odesłać go do kościoła Maryi Królowej Aniołów (Porcjunkuli). Tam umarł 3 października 1226 roku. Wtedy wiernym ogłoszono łaskę stygmatów noszonych przez Franciszka, dotychczas otoczonych dyskrecją. Ciało świętego przeniesiono do San Damiano, a potem do Asyżu, gdzie wkrótce, dla uczczenia ciała Świętego, wybudowano bazylikę - "Sacro Convento".
Franciszek został ogłoszony świętym Kościoła w 1228 roku w Asyżu, przez swego przyjaciela, kardynała Hugolina, który tymczasem został wybrany na papieża i przyjął imię Grzegorza IX.

Plan Apelu

Przebieg Apelu Ewangelicznego

Pamiętaj, że Apel to nie tylko odczytanie jakiejś treści, to nie wykład czy lekcja katechezy. To czas na spotkanie z Bogiem – tak! On chce przyjść w swoim Słowie do Ciebie i twojego zastępu. Dialog, jaki będziecie toczyły z Bogiem w trakcie tej modlitwy jest uzależniony od twojego przygotowania, i od twojego otwarcia na Słowo. Jeśli żyjesz w stanie łaski uświęcającej, jeśli codziennie spotykasz się z Jezusem na modlitwie, jeśli twoje serce jest czyste, stajesz się narzędziem Ducha Świętego w tym dialogu. Nie musisz tego „czuć”, czy „widzieć”, łaska działa w trochę bardziej ukryty sposób niż byśmy chcieli to móc zobaczyć. Bądź otwarta.
Codzienna modlitwa jest pierwszym, najważniejszym przygotowaniem do Apelu na waszej zbiórce. Kolejnym „etapem” przygotowania Apelu jest lektura fragmentu Pisma Świętego, nad którym się pochylicie. Spróbuj każdego dnia, w trakcie wieczornej modlitwy przeczytać fragment ewangelii, który będzie medytowały na zbiórce. Po prostu przeczytaj. Przed zbiórką skorzystaj z pomocy dotyczącej tego Apelu, na tym blogu będę umieszczał konspekty spotkań w każdy poniedziałek – czyli kilka dni przed waszą zbiórką, możesz z tego skorzystać.

Przygotowanie bliższe
1.
Przygotuj Pismo Święte, kronikę stopnia, świecę zastępu, pomoce potrzebne do dynamiki ilustrującej wydarzenia ewangeliczne.
2. Wyznacz kto ma czytać tekst Ewangelii.
3. Wyciszcie się przed Apelem.
4. Zebranie się do Apelu, bardzo ważne jest miejsce, w którym się modlicie! Jeśli zbiórka jest w terenie, niech miejsce sprzyja skupieniu, na pewno kiepskim miejscem będzie największe skrzyżowanie w twoim mieście, chociaż czasami nawet takie miejsce można wykorzystać...

Przeprowadzenie Apelu
Apel prowadzi zastępowa
1. Znak krzyża, modlitwa na rozpoczęcie, może być z tych, które będę proponował, ale dobrze, abyście wybrały jedną, stałą na rozpoczęcie i zakończenie apelu, abyście mogły bez problemu nauczyć się jej na pamięć. Znajdźcie taką „swoją” modlitwę. W kilku słowach przypomnij, że jest to czas spotkania z Bogiem i słuchania Jego słów.
2. Zapalenie świecy / wezwanie zastępowej – „światło Chrystusa” odpowiedź – „Bogu niech będą dzięki”.
3. Lektura tekstu Pisma Świętego.
4. Dynamika ilustrująca problem Ewangelii, postawienie pytań do tekstu.
5. Wnioski, przemyślenia, myśli główne przesłania Ewangelii. Można to zrobić w formie refleksji, dyskusji, lub zastępowa podaje gotową refleksję.
6. Propozycje do zapisania.
7. Modlitwa na zakończenie.

Pomimo, że tych punktów trochę jest, Apel nie może być zbyt długi. 10 – 20 minut to czas, który wystarczy wam na owocne spotkanie ze Słowem, nie wydłużaj go, ale jednocześnie pamiętaj, że im lepiej się przygotujesz, z tym większą ekspresją i owocniej ten punkt waszej zbiórki będzie przeżyty.

Modlitwa na rozpoczęcie Apelu

Panie Jezu,
otwórz nasze serca na spotkanie z Tobą.
Pozwól nam ujrzeć Cię na kartach Ewangelii,
daj usłyszeć Twój głos.
Tak jak spotykałeś się z ludźmi
na drogach Palestyny,
spotkaj się z nami na kartach Ewangelii.
Niech Twoje Słowo przemienia nas,
niech uzdolni do dobrych czynów.
Który żyjesz i królujesz, na wieki wieków.
Amen.

Wstęp

A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz,
jak się rozmawia z przyjacielem. Wj 33,11
Czy spotkanie z Bogiem jest możliwe? Czy mogę Go spotkać tak jak Mojżesz, jak Piotr, Jan czy Maryja? Czy moje serce jest w stanie doświadczyć Jego obecności? Czy Jezus przez karty Ewangelii może zmienić moje serce na lepsze? Wiele takich, i innych pytań wiele razy cisnęło mi się na usta. Ale jeszcze mocniej odzywały się w moim sercu. W momencie, gdy zacząłem z otwartym sercem czytać Pismo Święte, odkryłem dzięki Duchowi Świętemu żywego Jezusa. Nie Jezusa z historyjek z katechezy, nie Jezusa z nudnych kazań, ale Kogoś, kto jest blisko, kogoś, kto interesuję się każdą minutą mojego życia, ale przede wszystkim kogoś, kto chce prowadzić ze mną dialog. Codzienne pochylanie się nad Pismem, dialog w modlitwie z Bogiem, zadawanie Mu, często trudnych pytań dało mojemu sercu Jezusa. Kiedy otwieramy Biblię, z jej kart do naszego serca chce przemawiać Duch Święty, który przynosi Chrystusa. Kiedy otwierasz Pismo Święte, mówi do ciebie Bóg. Zapraszam cię do tej przygody, do regularnego spotykania się ze Słowem.
W ubiegłym roku, kiedy wędrowaliśmy na pielgrzymce przewodniczek, zatrzymaliśmy się na Godzinę Światła. Wspólne pochylenie się nad Słowem, oraz późniejsze rozmowy z przewodniczkami, pokazały mi jak ten czas jest ważny, ale też jak jest trudny. Ten blog będzie pomocą w tej pięknej drodze dialogu z Bogiem. Komentarze będą dotyczyły Ewangelii z najbliższej niedzieli, a będą opracowywane jako pomoc zwłaszcza dla zastępowych. Jeśli chcesz – korzystaj, zadawaj też pytania, podsuwaj pomysły. Jezusa spotykamy we wspólnocie. Warto Go szukać!
Jeśli chcesz odnaleźć Źródło,
musisz iść pod prąd
Jeśli chcesz odnaleźć skarb,
musisz kopać głęboko.
Jeśli chcesz spotkać się z Kimś,
musisz znaleźć czas.
Jeśli chcesz usłyszeć głos
zacznij słuchać uważnie

Posłuchaj tej piosenki...



http://zwierzak777.wrzuta.pl/audio/amrMB8FMy5b/ad_-_transatlantyk_04_recepta_na_szczescie