31 niedziela zwykła
Uroczystość Wszystkich Świętych
EWANGELIA Mt 5,1-12a
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
Apel ewangeliczny
Rozpocznij apel od wspólnej modlitwy. Następnie odczytajcie fragment Ewangelii na najbliższą niedzielę. Możecie ten tekst przeczytać w następujący sposób – najpierw niech jedna z was przeczyta całość, następnie czytajcie po kolei, każda z was po jednym zdaniu.
Dynamika dotycząca tego tekstu będzie następująca: każda, zaczynając od najmłodszej, mimiką swojej twarzy przedstawi wyraz twarzy człowieka wierzącego i niewierzącego. Jakie mamy wyobrażenie o stanie takich ludzi, jak sobie wyobrażamy ich emocje wyrażające się w twarzy. Oczywiście będzie to pewne uproszczenie i przejaskrawienie. Niech każda dziewczyna pokaże taki wyraz twarzy, pozostałe niech odgadną, a następnie krótko omówcie emocje wyrażone mimiką, dlaczego możemy je przyporządkować do osoby wierzącej lub niewierzącej (gniew – osoba, żyjąca bez Boga nie przebacza, pokój – np. pewność nieba, zaufanie Bogu, strach – człowiek, który nie ma oparcia w kimś pewnym; pomysłów będziecie miały na pewno dużo). Zwłaszcza ważne jest ukazanie twarzy wyrażającej szczęście. Jeśli żadna z dziewczyn na to nie wpadnie, zrób to sama – szczęście z życia w pokoju, z Bożej opieki.
A teraz przechodzimy do lekcji ewangelicznej. Jezus daje swoim uczniom receptę na życie. Na życie w wierze. Nie będziemy wchodzili w konkretne błogosławieństwa, ale powiemy sobie o tej drodze w ogólności. Podstawą jest to, że nie można oderwać tych wskazań Jezusowych od ich punktu wyjścia i punktu oparcia. Tracą one całkowity sens gdy zapomnimy o Bogu. Każde z błogosławieństw jest oparte na Bogu, bez Niego tracą sens i znaczenie. Aby odkryć prawdziwy sens bycia błogosławionym, czyli szczęśliwym trzeba najpierw odkryć Boga. I nie tylko odkryć fakt Jego istnienia, ale przede wszystkim prawdę o Jego obecności w naszym życiu, prawdę o Opatrzności Bożej – o Jego opiece, o tym, że w każdym czasie Bóg jest blisko nas. Jest obecny w radosnych momentach naszego życia, ale także trudnych, w smutku, cierpieniu, w ciemnościach, które nas otaczają. Jest przy nas zawsze! To jest fundament. Człowiek, który w swoim sercu mocno przylgnie do tej prawdy, przeżywa swoje życie, jakby w świetle, jest przemienione: ze smutku w radość, z niepokoju w pokój, z nienawiści w miłosierdzie. Człowiek, w którego życiu obecny jest Bóg, człowiek, który tą obecność przeżywa staję się szczęśliwy. Niekoniecznie w danym momencie życia wszystko się udaje, powodzi. Nie zawsze na jego twarzy pojawia się uśmiech, ale w każdym momencie życia, w głębi serca jest ta mocna pewność opieki Bożej, jest szczęście wynikające z Jego bliskości. Ludzie, przeżywający ten rodzaj szczęści, w języku Pisma Świętego określanie są greckim słowem „makarios", po polsku przetłumaczonym na „błogosławieni”. Szczęśliwi całym swoim sercem, szczęśliwi w przeżywaniu komunii z Bogiem, szczęśliwi, bo to On czuwa nad ich życiem. Możemy krótko podsumować te Chrystusowe błogosławieństwa: jeśli chcesz być błogosławiona-szczęśliwa, dbaj o Boga w swoim sercu. Na Nim buduj swoje życie, a pomimo trudności i braków w życiu będziesz szczęśliwa!!! Takim ludziom można tylko pozazdrościć!
Warto abyście teraz sobie spróbowały przypomnieć, co to znaczy „mieć Boga w sercu”, co to znaczy ufać Jego Opatrzności? Jak to się przejawia w naszym codziennym życiu? Na początku przez tych kilka, kilkanaście minut, które poświęcasz na modlitwę, na spotkanie z Nim. Bardzo ważna jest świadomość, że ten czas, nie jest tylko spełnianiem jakiegoś obowiązku, odmawianiem formułek, ale bez względu na to, co czujesz – On cię słucha, Jezus jest przy tobie, twoje słowa są dla Niego ważne! Ten czas modlitwy, szczerej i prawdziwej, a jednocześnie wiernej, decyduje o szczęściu w twoim życiu. Zachęć dziewczyny z twojego zastępu do pewnej praktyki modlitwy – obok pacierza, który odmawiają każdego dnia (jeśli mają z tym problem, niech to będzie przynajmniej „Ojcze nasz” rano i wieczorem!), niech w kilku zdaniach opowiedzą Bogu o swoich potrzebach (zwłaszcza w porannej modlitwie) oraz o tym co się wydarzyło w ciągu dnia (w wieczornej). Najlepiej tych kilka zdań wypowiedzieć na głos, tak jakby Jezus stał obok ciebie (On stoi!). Na początku może jest głupio, ale... warto! Kilka zdań, kilka minut, a za to bycie szczęśliwą! Warto.
Pomódlcie się na zakończenie apelu. „Panie Jezu, chcemy aby nasze życie było pełne szczęścia. Chcemy być uśmiechnięte, chcemy abyś opiekował się każdą z nas. Pomóż we wszystkich momentach naszego życia, bądź przy nas. Amen.” Tak, lub we własnych słowach zakończcie ten apel.
(Jeśli chcesz więcej dowiedzieć się o poszczególnych błogosławieństwach, zachęcam do przeczytania książki Brata Efraima „Droga do szczęścia. Osiem Błogosławieństw”, W Drodze, Poznań 2002. Bardzo dobra pozycja.)
CIEKAWOSTKA: Według „Konkordancji Starego i Nowego Testamentu do Biblii Tysiąclecia” Warszawa 2004, słowo „szczęście” pojawia się w Biblii 74 razy, „szczęśliwy” 108 razy, „szczęścić się” 7 razy, „szczęśliwie” 12 razy i 1 raz „szczęśliwość”. Przykłady:
...a czciciele Twoi niechaj się radują szczęściem! 2Krn 6,41
I dopóki nie grzeszyli wobec swego Boga, szczęście im sprzyjało. Jdt 5,17
Pan sam obdarzy szczęściem a nasza ziemia wyda swój owoc. PS 85,13
Szczęśliwy mąż, który się boi Pana. PS 112,1Więcej szczęścia jest w dawaniu... Dz 20,35
wtorek, 27 października 2009
1 listopad
poniedziałek, 19 października 2009
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!
Rabbuni, zlituj się. G D
Rabbuni, przejrzeć chcę. G D
Ja słyszę, że przechodzisz. a e
Rabbuni, uzdrów mnie, a pójdę Twą drogą! G D H7
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! e C a e D
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! a e G D (H7)
Patrz zrywam z siebie płaszcz,
Odkrywam rany.
Ty, Panie, wszystko wiesz,
Jezu, ulituj się, Rabbuni, abym przejrzał!
http://zwierzak777.wrzuta.pl/audio/89b5RmGjeEF/jezusie_synu_dawida
Pieśń Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej
sł. i muz. Marcin Gajda (por. Mk 10, 46-52)
Rabbuni, przejrzeć chcę. G D
Ja słyszę, że przechodzisz. a e
Rabbuni, uzdrów mnie, a pójdę Twą drogą! G D H7
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! e C a e D
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! a e G D (H7)
Patrz zrywam z siebie płaszcz,
Odkrywam rany.
Ty, Panie, wszystko wiesz,
Jezu, ulituj się, Rabbuni, abym przejrzał!
http://zwierzak777.wrzuta.pl/audio/89b5RmGjeEF/jezusie_synu_dawida
Pieśń Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej
sł. i muz. Marcin Gajda (por. Mk 10, 46-52)
25 październik
30 niedziela zwykła
EWANGELIA Mk 10,46-52
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!
EWANGELIA Mk 10,46-52
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!

Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.
On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Apel ewangeliczny
Na początku, oczywiście: „Panie, otwórz nasze serca...”, pomódlcie się wspólnie. Odczytaj fragment Ewangelii o Bartymeuszu. Przez chwilę pozostańcie w ciszy, poproś dziewczyny, aby wyobraziły sobie (możecie zamknąć oczy) tę scenę, jak ona wyglądała. Kilkadziesiąt sekund, może minutka.
Teraz, mając przed oczyma te obrazy, a jednocześnie trzymając w ręku otwarte Pismo Święte, opiszcie kolejne czynności Bartymeusza. Co robił? Jak najwięcej czasowników na oznaczenie jego czynności. Pozwól dziewczynom się wypowiedzieć. Jakie kroki uczynił niewidomy na drodze do odzyskania wzroku. W trakcie, lub jako podsumowania ukaż dziewczynom symbolikę tej sceny. Ewangelia nie jest tylko zwykłym sprawozdaniem historycznym. Oprócz tej warstwy zewnętrznej jest także głęboka symbolika każdego czynu lub słowa Jezusa. Podobnie jest tutaj – wydarzenie historyczne + aktualizacja w naszej historii.
Podpowiedź:
- Siedział: Człowiek niewidomy, który traci światło w swoim życiu, nie jest w stanie już nim kierować. Błądzi po omacku, a żeby się nie poobijać siada w jednym miejscu. Brak wzroku to nasz grzech, nasze odwracanie się od Chrystusa – Światłości. To ciemność połączona z brakiem nadziei. Często poddanie się.
- Usłyszał: Pomimo ciemności, jednak ma pragnienia. Nie poddał się tak do końca, jest jakieś malutkie światełko nadziei w głębi jego serca. W naszych ciemnościach jest nadzieja na przemianę, na wyrwanie z tej ciemności, z grzechu. Słuchaj!
- Zaczął wołać: Krzyk w ciemno. Dosłownie, on krzyczał w ciemność. Nie widział Jezusa, nie wiedział z której strony nadchodzi, nie potrafił Go rozpoznać w tłumie. Pozostał mu tylko krzyk. Nie rozpaczy, ale wołanie o pomoc. Ciężko ci w życiu: krzycz do Chrystusa. Ulituj się nade mną!
- Jeszcze głośniej wołał: „Dobrzy ludzie” chcieli go uciszyć. Nie przeszkadzaj nam, ucisz się. A on jeszcze głośniej: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Kiedy ktoś (ludzie, którym nie chce się wierzyć), lub coś (lenistwo, zwątpienie) chce cię uciszyć, ty krzycz jeszcze głośniej! Nie chce ci się modlić? Ale chcesz przemiany swojego życia, swojego serca, masz pragnienia? Krzycz!
- Został przywołany do Jezusa: Są też ludzie, którzy na Chrystusa wskazują, którzy pomagają się z Nim spotkać. Apostołowie, świadkowie. To ci, których spotykasz każdego dnia, a którzy nie boją się wierzyć. Otaczaj się takimi ludźmi, oni pomogą ci w drodze do Chrystusa. Bartymeuszu idzie za głosem tych ludzi, korzysta z ich pomocy.
- Zrzucił płaszcz: Symbol przywiązania do grzechu, do ciemności, do wygody życia bez Boga (bo jest wygodnie bez Niego!). Odrzucił go, zostawił. Porzuć przywiązanie do ciemności. To nic innego jak „postanowienie poprawy”. Szczerze!
- Zerwał się: To nie było powolne powstawanie. On się ZERWAŁ! Pragnienia w jego sercu były już napięte do granic możliwości. Chcę widzieć! Czy chcesz w swoim życiu wolności? Czy chcesz żyć w świetle? „ A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.” Mt 11,12 Chrystus cię woła, a ty się wleczesz...
- Przyszedł do Jezusa: Jeszcze jest niewidomy! A jednak czyni krok w stronę Mistrza. To wymaga odwagi, ale jeszcze bardziej zawierzenia. Mógł się wywrócić, mogli go ludzie odepchnąć, Jezus mógł się zniecierpliwić i pójść dalej, ale Bartymeuszu zawierzył: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” Masz odwagę uczynić taki krok w Jego stronę? Z odwagą klęknąć do szczerej modlitwy, klęknąć przy konfesjonale i szczerze wyznać swoje grzechy, oddać je miłosierdziu Bożemu?
- Przemówił do Jezusa: Pragnienie swojego serca wyraził także ustami. „Abym przejrzał”. Jest szczery aż do bólu, prosi o to, czego najbardziej potrzebuje. Kiedy wołasz do Jezusa, proś konkretnie: o przebaczenie, o nadzieję, o sens w życiu, o zgodę w domu, o miłość do rodziców... Konkret.
- Przejrzał: Koniec drogi Bartymeuszu. Jezus go uzdrawia. Mógł to uczynić bez konieczności „fatygowania” niewidomego przez tyle kroków. Mógł przecież po prostu podejść i uzdrowić go, a Jezus czekał! Cud, jaki może dokonać się w twoim życiu, jest zawsze współpracą z łaską Boga, jest zawsze w dialogu. Jezus czyni cud. Odzyskanie wzroku jest symbolem widzenia sercem, symbolem wyzwolenia z grzechu, z ciemności. Ujrzeniem Boga, Jego łaski i miłosierdzia. Jest zobaczeniem Jezusa. Ale to nie koniec!
- Szedł za Nim: To jest właściwe znaczeni każdego cudu, jakie czyni Jezus. Pójść za Nim. Każdego dnia, kiedy się chce i kiedy się nie chce. W zwykłym, szarym życiu, przez słowa prostej, codziennej modlitwy. Przez wybory jakie podejmujesz. „Szedł za Nim”.
Kiedy opowiecie sobie tą scenę, a duże się w niej dzieje, spróbujcie ją przedstawić. Jedna z was niech będzie Bartymeuszem, osoby, które odciągają od Pana, osoby, które podprowadzają, Jezus. Może w formie pantomimy? Niech słowami będą gesty, ale takie aby „niewidoma” mogła „zobaczyć”.
Na zakończenie, zachęcam do nauczenia się, i modlitwy przez śpiew piosenką „Jezusie, Synu Dawida”.
CIEKAWOSTKA: Nieprzypadkowo scena uzdrowienia dokonuje się w bramie Jerycha. Jerycho – uważane za najniżej położone miasto – 270 metrów poniżej poziomu morza! W XIII wieku p.n.e. zdobyte przez Jozuego i Naród Wybrany (Joz 6,26) przy pomocy słynnych „Trąb Jerychońskich”. Być w Jerychu, to być „na dnie”. Trzeba „wyjść” z Jerycha, żeby usłyszeć wezwanie Chrystusa!!!
Teraz, mając przed oczyma te obrazy, a jednocześnie trzymając w ręku otwarte Pismo Święte, opiszcie kolejne czynności Bartymeusza. Co robił? Jak najwięcej czasowników na oznaczenie jego czynności. Pozwól dziewczynom się wypowiedzieć. Jakie kroki uczynił niewidomy na drodze do odzyskania wzroku. W trakcie, lub jako podsumowania ukaż dziewczynom symbolikę tej sceny. Ewangelia nie jest tylko zwykłym sprawozdaniem historycznym. Oprócz tej warstwy zewnętrznej jest także głęboka symbolika każdego czynu lub słowa Jezusa. Podobnie jest tutaj – wydarzenie historyczne + aktualizacja w naszej historii.
Podpowiedź:
- Siedział: Człowiek niewidomy, który traci światło w swoim życiu, nie jest w stanie już nim kierować. Błądzi po omacku, a żeby się nie poobijać siada w jednym miejscu. Brak wzroku to nasz grzech, nasze odwracanie się od Chrystusa – Światłości. To ciemność połączona z brakiem nadziei. Często poddanie się.
- Usłyszał: Pomimo ciemności, jednak ma pragnienia. Nie poddał się tak do końca, jest jakieś malutkie światełko nadziei w głębi jego serca. W naszych ciemnościach jest nadzieja na przemianę, na wyrwanie z tej ciemności, z grzechu. Słuchaj!
- Zaczął wołać: Krzyk w ciemno. Dosłownie, on krzyczał w ciemność. Nie widział Jezusa, nie wiedział z której strony nadchodzi, nie potrafił Go rozpoznać w tłumie. Pozostał mu tylko krzyk. Nie rozpaczy, ale wołanie o pomoc. Ciężko ci w życiu: krzycz do Chrystusa. Ulituj się nade mną!
- Jeszcze głośniej wołał: „Dobrzy ludzie” chcieli go uciszyć. Nie przeszkadzaj nam, ucisz się. A on jeszcze głośniej: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Kiedy ktoś (ludzie, którym nie chce się wierzyć), lub coś (lenistwo, zwątpienie) chce cię uciszyć, ty krzycz jeszcze głośniej! Nie chce ci się modlić? Ale chcesz przemiany swojego życia, swojego serca, masz pragnienia? Krzycz!
- Został przywołany do Jezusa: Są też ludzie, którzy na Chrystusa wskazują, którzy pomagają się z Nim spotkać. Apostołowie, świadkowie. To ci, których spotykasz każdego dnia, a którzy nie boją się wierzyć. Otaczaj się takimi ludźmi, oni pomogą ci w drodze do Chrystusa. Bartymeuszu idzie za głosem tych ludzi, korzysta z ich pomocy.
- Zrzucił płaszcz: Symbol przywiązania do grzechu, do ciemności, do wygody życia bez Boga (bo jest wygodnie bez Niego!). Odrzucił go, zostawił. Porzuć przywiązanie do ciemności. To nic innego jak „postanowienie poprawy”. Szczerze!
- Zerwał się: To nie było powolne powstawanie. On się ZERWAŁ! Pragnienia w jego sercu były już napięte do granic możliwości. Chcę widzieć! Czy chcesz w swoim życiu wolności? Czy chcesz żyć w świetle? „ A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.” Mt 11,12 Chrystus cię woła, a ty się wleczesz...
- Przyszedł do Jezusa: Jeszcze jest niewidomy! A jednak czyni krok w stronę Mistrza. To wymaga odwagi, ale jeszcze bardziej zawierzenia. Mógł się wywrócić, mogli go ludzie odepchnąć, Jezus mógł się zniecierpliwić i pójść dalej, ale Bartymeuszu zawierzył: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” Masz odwagę uczynić taki krok w Jego stronę? Z odwagą klęknąć do szczerej modlitwy, klęknąć przy konfesjonale i szczerze wyznać swoje grzechy, oddać je miłosierdziu Bożemu?
- Przemówił do Jezusa: Pragnienie swojego serca wyraził także ustami. „Abym przejrzał”. Jest szczery aż do bólu, prosi o to, czego najbardziej potrzebuje. Kiedy wołasz do Jezusa, proś konkretnie: o przebaczenie, o nadzieję, o sens w życiu, o zgodę w domu, o miłość do rodziców... Konkret.
- Przejrzał: Koniec drogi Bartymeuszu. Jezus go uzdrawia. Mógł to uczynić bez konieczności „fatygowania” niewidomego przez tyle kroków. Mógł przecież po prostu podejść i uzdrowić go, a Jezus czekał! Cud, jaki może dokonać się w twoim życiu, jest zawsze współpracą z łaską Boga, jest zawsze w dialogu. Jezus czyni cud. Odzyskanie wzroku jest symbolem widzenia sercem, symbolem wyzwolenia z grzechu, z ciemności. Ujrzeniem Boga, Jego łaski i miłosierdzia. Jest zobaczeniem Jezusa. Ale to nie koniec!
- Szedł za Nim: To jest właściwe znaczeni każdego cudu, jakie czyni Jezus. Pójść za Nim. Każdego dnia, kiedy się chce i kiedy się nie chce. W zwykłym, szarym życiu, przez słowa prostej, codziennej modlitwy. Przez wybory jakie podejmujesz. „Szedł za Nim”.
Kiedy opowiecie sobie tą scenę, a duże się w niej dzieje, spróbujcie ją przedstawić. Jedna z was niech będzie Bartymeuszem, osoby, które odciągają od Pana, osoby, które podprowadzają, Jezus. Może w formie pantomimy? Niech słowami będą gesty, ale takie aby „niewidoma” mogła „zobaczyć”.
Na zakończenie, zachęcam do nauczenia się, i modlitwy przez śpiew piosenką „Jezusie, Synu Dawida”.
CIEKAWOSTKA: Nieprzypadkowo scena uzdrowienia dokonuje się w bramie Jerycha. Jerycho – uważane za najniżej położone miasto – 270 metrów poniżej poziomu morza! W XIII wieku p.n.e. zdobyte przez Jozuego i Naród Wybrany (Joz 6,26) przy pomocy słynnych „Trąb Jerychońskich”. Być w Jerychu, to być „na dnie”. Trzeba „wyjść” z Jerycha, żeby usłyszeć wezwanie Chrystusa!!!
A na zdjęciu sławny ks. Bogdan, odgrywający Bartymeusza. Jadwiga/Dżungla 2009.
piątek, 16 października 2009
Opóźnienie...

Mieszkanie w górach ma swoje uroki ale też i wady. W tym tygodniu na dwa dni zostałem pozbawiony prądu, a na dużo więcej dni internetu, spadło dość sporo śniegu, dwa drzewa zniszczyły ogrodzenie naszego Domu, zima w Beskidzie Żywieckim... Dlatego z opóźnieniem pojawił się wpis poniżej z apelem ewangelicznym. Przepraszam.
poniedziałek, 12 października 2009
18 październik
29 niedziela zwykła
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,42-45
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,42-45
Jezus przywoławszy Dwunastu, powiedział do nich:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,35-45
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”.
On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie”.
Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.
Gdy dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Apel ewangeliczny
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,35-45
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”.
On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie”.
Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.
Gdy dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Apel ewangeliczny
Apel zacznijcie od wspólnej modlitwy. Następnie, niech każda z dziewczyn przeczyta fragment Ewangelii w wersji krótszej. Jako zastępowa możesz ostatnia przeczytać wersję dłuższą.
Wygodnie sobie siądźcie, niech każda (zaczynając od najmłodszej) powie o jakimś zawodzie, który kojarzy się ze służeniem ludziom. Zawód, praca, który możemy określić jako służenie drugiemu człowiekowi, jako spełnianie pewnego rodzaju powołania. Porozmawiajcie o tym, czy tak jest rzeczywiście, czy te zawody służą.
Kiedy mówimy o służeniu drugiemu człowiekowi, o byciu najmniejszym (czy aż niewolnikiem) to myślimy o człowieczku cichym, wycofanym, słabym, zgadzającym się na wszystko. Taki człowieczek raczej nie będzie dynamiczny, nie stanie do wyścigu o pierwsze miejsce, nie będzie najlepiej się uczył (nawet o tym nie powinien marzyć!). On jest tylko od służenia. Ten sposób myślenia nie zgadza się z patrzeniem biblijnym. Pomimo tego, że Jezus wzywa do służby, do bycia aż niewolnikiem to nie ma w tej postawie miejsca na bylejakość, na mierność. Ale zapytajmy się najpierw o motyw służby. Dlaczego mam służyć? Co powinno nami w tej służbie kierować. Syn Człowieczy – Jezus, nie służy nam z przymusu, nie został w żaden sposób do tej służby zmuszony, jednocześnie nie jest to Jego „praca zarobkowa” – przecież Bóg ma wszystko, co więc Go motywuje do służby? Odpowiedź mieliśmy w ewangelii sprzed tygodnia. „Jednego ci brakuje” – abyś to co czynisz, czynił z miłości. Tak samo Chrystus, służąc nam, robi to wyłącznie z miłości. Czy kochającą matkę trzeba zmuszać do opieki nad swoimi dziećmi? Czy dzieci, które darzą swoich rodziców czy dziadków miłością będą oczekiwać za pomoc, czyli służenie im, wynagrodzenia? Nie, z miłości to czynimy!

„Panie Jezu, który zechciałeś zstąpić z nieba, zamieszkać pośród nas i służyć nam z miłością, naucz nas naśladować Ciebie. Naucz nas, jak odnaleźć miłość do pełnienia naszych codziennych obowiązków, jak w siostrach i braciach widzieć Twoją twarz, i służyć. Służyć Bogu, Kościołowi, mojej Ojczyźnie i Europie chrześcijańskiej, nieść w każdej potrzebie pomoc bliźnim. Amen.”
Ciekawostka: Słowo Minister, ale też i Ministrant pochodzi od łacińskiego minister – sługa, pomocnik, czasownik ministrare - służyć. Ministrant służy Bogu i ludziom, Minister ma być sługą ludzi.
poniedziałek, 5 października 2009
11 październik
28 niedziela zwykła
EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,17-30
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,17-27
EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 10,17-30
EWANGELIA KRÓTSZA Mk 10,17-27
Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.
On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego.
Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego.
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić?
Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.
Koniec krótszej perykopy.
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.
Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Apel ewangeliczny
Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.
On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego.
Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić?
Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.
Koniec krótszej perykopy.
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.
Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Apel ewangeliczny
W trakcie apelu odegrasz 3 postaci. Weź proste elementy ubrania/charakteryzacji dla osób: babcia (chustka na głowę, laska – dobrze gra tę rolę parasol), pijak (butelka, potargaj swoje ubranie), bizneswomen (wymyśl coś :-). Przygotuj dla każdej dziewczyny z zastępu po 9 małych karteczek, 3 żółte okręgi – średnica 10 cm wystarcza, długopisy jakby któraś nie wzięła, pisak. Oczywiście potrzebujesz też świecę i Pismo Święte. Uff, plecak będziesz miała cięższy niż do szkoły, ale od czego masz zastęp? Możesz szybko podzielić „role” do odegrania.
Zacznijcie Apel od modlitwy. Następnie odczytajcie Ewangelię, wystarczy wersja krótsza.
Po lekturze, rozdaj dziewczynom karteczki, zadanie będzie proste – przez kilkanaście sekund zagrasz po kolei każdą z wyżej wymienionych postaci (ale zachęcam do twórczości własnej, możesz zagrać inną rolę, w której będziesz czuła się lepiej). Pokaż przez ten czas zachowanie tej osoby, bardzo pr
osto, krótko. Dziewczyny, obserwując cię, na karteczkach, niech wypiszą po 3 cechy charakterystyczne każde postaci (zmęczona, przybita, wesoła, smutna, zła...), to co się skojarzy z tą postacią. Po tym pisaniu, wracasz do swojej normalnej roli – zastępowej. Po kolei układasz żółte koła, i tworzycie jakby 3 słońca, najpierw babcia – dziewczyny układają swoje „promyki” mówiąc o każdej spostrzeżonej „właściwości” osoby, którą grałaś. Za każdym razem układajcie te promyki w innej kolejności, te na końcu mają najczęściej już najmniej do powiedzenia. Przy pierwszym słoneczku jako pierwsza niech będzie najbardziej aktywna druhna z twojego zastępu, przy ostatnim zrób już odwrotnie.
Postaci są opisane, scharakteryzowane. Popatrz – będą się pojawiały cechy zewnętrzne tych osób (taki jest plan), albo te, które możemy najszybciej spostrzec. Patrzymy po tym co na zewnątrz, co jakby jest na twarzy człowieka. Podobnie patrzył i chciał by na niego patrzono, człowiek z dzisiejszej Ewangelii. W Ewangelii opisywanej przez św. Mateusza, jest nazwany młodzieńcem. A więc ten młodzieniec w swoim życiu przestrzega przykazań, żyje bardzo przyzwoicie, dzisiaj byśmy powiedzieli, że to taki porządny chłopczyk (może Zawiszak?). Nie pije, nie pali, dobrze się uczy, po szkole zawsze wraca do domu. Po prostu porządny. Patrząc po tym co na zewnątrz, tak możemy go ocenić. Jednak kiedy spotyka Jezusa, ten patrzy na niego z miłością. Nie jest to zwykłe spojrzenie, takie jakim oceniały cię dziewczyny na początku apelu. Kiedy Jezus patrzy z miłością, zagląda do serca, nie interesuje Go ubranie, czystość butów, nawet to czy zachowujesz przykazania, czy nie, Jezus patrzy na to, co w sercu. I okazuje się, że u młodzieńca z Ewangelii brakuje w sercu tego jednego. Niby niewielka rzecz – wszystko co robił, nie czynił tego dla Boga, tylko dla siebie. Dla dobrego samopoczucia, z przyzwyczajenia, bo mu rodzice kazali. Jezus spojrzał w jego serce, i w Jego oczach było pytanie: Czy robisz to z miłości do Mnie??? Młodzieniec odszedł zasmucony, okazało się, że nie potrafił odpowiedzieć miłością na to pytające spojrzenie Jezusa. Podobnie Jezus patrzy w nasze serca, tak patrzy w twoje serce. Czy ty mnie kochasz? Czy to co robisz, czynisz dla Mnie??? Narysujcie teraz na tych żółtych słoneczkach serduszka ze swoimi imionami. Niech to będzie odpowiedź na to pytanie Jezusa. To słoneczko to każda z was, z różnymi cechami zewnętrznymi, z grzechami, słabościami, zaletami, cnotami, ale dla Jezusa najważniejsza będzie ta odpowiedź na pytanie: Czy ty mnie kochasz?
Rysujcie te serca, i piszcie swoje imiona w ciszy, niech to będzie modlitwa. Modlitwa, w trakcie której każda odpowie w sercu na pytanie Pana. Na koniec, jeśli znacie tę piosenkę, możecie zaśpiewać „Sercem kocham Jezusa”. Fajny kawałek, i pasuje na zakończenie tego Apelu.
Kiedy Jezus patrzy z miłością w głąb twojego serca, co zobaczy...?
Zacznijcie Apel od modlitwy. Następnie odczytajcie Ewangelię, wystarczy wersja krótsza.
Po lekturze, rozdaj dziewczynom karteczki, zadanie będzie proste – przez kilkanaście sekund zagrasz po kolei każdą z wyżej wymienionych postaci (ale zachęcam do twórczości własnej, możesz zagrać inną rolę, w której będziesz czuła się lepiej). Pokaż przez ten czas zachowanie tej osoby, bardzo pr

Postaci są opisane, scharakteryzowane. Popatrz – będą się pojawiały cechy zewnętrzne tych osób (taki jest plan), albo te, które możemy najszybciej spostrzec. Patrzymy po tym co na zewnątrz, co jakby jest na twarzy człowieka. Podobnie patrzył i chciał by na niego patrzono, człowiek z dzisiejszej Ewangelii. W Ewangelii opisywanej przez św. Mateusza, jest nazwany młodzieńcem. A więc ten młodzieniec w swoim życiu przestrzega przykazań, żyje bardzo przyzwoicie, dzisiaj byśmy powiedzieli, że to taki porządny chłopczyk (może Zawiszak?). Nie pije, nie pali, dobrze się uczy, po szkole zawsze wraca do domu. Po prostu porządny. Patrząc po tym co na zewnątrz, tak możemy go ocenić. Jednak kiedy spotyka Jezusa, ten patrzy na niego z miłością. Nie jest to zwykłe spojrzenie, takie jakim oceniały cię dziewczyny na początku apelu. Kiedy Jezus patrzy z miłością, zagląda do serca, nie interesuje Go ubranie, czystość butów, nawet to czy zachowujesz przykazania, czy nie, Jezus patrzy na to, co w sercu. I okazuje się, że u młodzieńca z Ewangelii brakuje w sercu tego jednego. Niby niewielka rzecz – wszystko co robił, nie czynił tego dla Boga, tylko dla siebie. Dla dobrego samopoczucia, z przyzwyczajenia, bo mu rodzice kazali. Jezus spojrzał w jego serce, i w Jego oczach było pytanie: Czy robisz to z miłości do Mnie??? Młodzieniec odszedł zasmucony, okazało się, że nie potrafił odpowiedzieć miłością na to pytające spojrzenie Jezusa. Podobnie Jezus patrzy w nasze serca, tak patrzy w twoje serce. Czy ty mnie kochasz? Czy to co robisz, czynisz dla Mnie??? Narysujcie teraz na tych żółtych słoneczkach serduszka ze swoimi imionami. Niech to będzie odpowiedź na to pytanie Jezusa. To słoneczko to każda z was, z różnymi cechami zewnętrznymi, z grzechami, słabościami, zaletami, cnotami, ale dla Jezusa najważniejsza będzie ta odpowiedź na pytanie: Czy ty mnie kochasz?
Rysujcie te serca, i piszcie swoje imiona w ciszy, niech to będzie modlitwa. Modlitwa, w trakcie której każda odpowie w sercu na pytanie Pana. Na koniec, jeśli znacie tę piosenkę, możecie zaśpiewać „Sercem kocham Jezusa”. Fajny kawałek, i pasuje na zakończenie tego Apelu.
Kiedy Jezus patrzy z miłością w głąb twojego serca, co zobaczy...?
Ciekawostka: Wyobraź sobie wielbłąda i ucho igły.

5 październik. Św. Faustyna Kowalska (1905-1938)
5 października, o godz. 22.45, po długich cierpieniach, w 1938, w celi krakowsiego klasztoru w Łagiewnikach s. Faustyna zakończyła swoje życie.
Jeśli grzeszysz i w swojej słabości pytasz się, czy Bóg ci przebaczy, przeczytaj co Jezus powiedział Faustynie 6 czerwca 1937 roku.
"Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do do ufności w przepaść miłosierdzia mojego. Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia.
Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim. Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej..."
Dzienniczek 1146

"Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do do ufności w przepaść miłosierdzia mojego. Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia.

Dzienniczek 1146
czwartek, 1 października 2009
1 październik. Św. Teresa z Lisieux (1873-1897)
Wspomnienie liturgiczne Tereski wypada dzisiaj, 1 października. Nie będę pisał o jej historii, przytoczę tylko jej przepis na małą drogę:
... od zawsze pragnęłam być świętą. Niestety, kiedy porównywałam się ze świętymi, to stwierdzałam nieustannie, że między nimi a mną istnieje ta sam różnica, co między górą, której szczyt ginie w niebiosach, a zabłąkanym ziarnkiem pisaku, deptanym stopami przechodniów. Nie zniechęcałam się jednak i powiedziałam sobie tak: „Dobry Bóg nie wzbudzałby pragnień, które nie mogą się spełnić, a zatem, pomimo że jestem tak mała,
mogę pragnąć świętości. Co prawda, wzrastać – to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę więc znosić siebie taką, jaką jestem, z wszystkimi swoimi wadami. Chcę jednak szukać sposobu, by dotrzeć do nieba małą drogą, prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową. A żyjemy w dobie wynalazków; obecnie, żeby wyjść na piętra, nie trzeba już używać schodów, u ludzi bogatych zastępuje je świetnie winda. Chciałabym więc znaleźć taką windę, która uniosłaby mnie aż do Jezusa, jestem bowiem zbyt mała, aby piąć się do góry po stromych schodach doskonałości.” Poszukiwałam więc w świętych księgach czegoś, co wskazałoby mi tę upragniona windę i tak wpadłam na te słowa Mądrości Odwiecznej: Maluczki niech przejdzie do mnie. Podeszłam więc odgadując, że znalazłam to, czego szukałam, i chcą wiedzieć, o mój Boże!, co zrobisz dla maluczkiego, który odpowie na Twoje wezwanie, szukałam dalej, i oto, co znalazłam: „Jak matka tuli własne dziecko, tak i ja was tulił będę i będę pieścił was na kolanach” (Iz 66,13.12). Ach, nigdy nie spotkałam słów bardzie serdecznych, bardziej śpiewnych, które tak by mnie ucieszyły. Windą, która mnie wzniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, Jezu. A w tym celu nie potrzebuję wcale wzrastać, przeciwnie, trzeba bym pozostała małą i stawała się coraz mniejszą. Boże mój! Przerosłeś moje oczekiwania! A ja chcę śpiewać Twoje miłosierdzie!
Rękopisy autobiograficzne (Dzieje duszy), św. Teresa z Lisieux, Rękopis C, s.221-223

Rękopisy autobiograficzne (Dzieje duszy), św. Teresa z Lisieux, Rękopis C, s.221-223
Subskrybuj:
Posty (Atom)